Szymon Szynkowski vel Sęk mówi o zmianach, dających samorządom możliwość ograniczenia sprzedaży alkoholu.
Bartosz Bartczak: Niedawno w życie weszły zmiany prawa umożliwiające ograniczenie dostępności alkoholu w miastach. Samorządy mogą teraz wprowadzać zakazy sprzedaży alkoholu w nocy i ograniczać liczbę punktów sprzedaży z koncesją na napoje procentowe. Ile samorządów zdążyło już takie ograniczenia wprowadzić, a ile planuje takie zmiany?
Szymon Szynkowski vel Sęk: Wiem, że całkiem sporo samorządów decyduje się na wprowadzenie tych zmian. Kilka miejscowości zdecydowało już skorzystać ze zmian prawa. Przykładem jest chociażby mój rodzinny Poznań czy szereg gmin podwarszawskich. To samorządy deklarowały wcześniej potrzebę takich rozwiązań, teraz korzystają z danych im narzędzi. Dzieje się to mimo krótkiego czasu od wejścia w życie nowelizacji ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, pozwalającej na ograniczenia w handlu alkoholem.
Czyli można powiedzieć, że ustawa była w pewien sposób odpowiedzią na potrzeby samorządów i na tym szczeblu władzy znalazła ona zastosowanie?
Tak, jak najbardziej. Moim celem, jako byłego samorządowca, było dać radnym narzędzie do tego, żeby lepiej kształtować lokalną rzeczywistość. W tym przypadku lepiej dbać o bezpieczeństwo i porządek. Wiele samorządów miało z nimi problemy ze względu na dużą koncentrację punktów sprzedających alkohol. Nie chcieliśmy oczywiście niczego regulować centralnie. Sama ustawa nie zmieniała niczego odgórnie, natomiast daje ona narzędzia do działania na miejscu. Mam głębokie przekonanie, że samorząd lepiej niż władza w Warszawie będzie mógł wykorzystać zaproponowane w ustawie zmiany.
Czy ograniczenia dotyczące czasu i miejsca sprzedaży alkoholu rzeczywiście mogą dać zamierzone efekty?
Czas pokaże, czy przeprowadzane zmiany okażą się skuteczne. Gdybym jednak nie miał przekonania o ich skuteczności, to nie pracowałbym nad ich wprowadzeniem. Same rozwiązania ustawowe nie zlikwidują problemu. Natomiast mogą pomóc one w jego rozwiązywaniu. Z jednej strony, zapewniona została swoboda działalności gospodarczej. Nie chcieliśmy odbierać obywatelom prawa do kupienia alkoholu. Ale z drugiej strony chcemy również wyjść naprzeciw obywatelom, którzy mieli problemy z działającymi całodobowo sklepami z napojami procentowymi w dużych miastach i popularnych kurortach. Mogą oni od teraz liczyć na aktywność samorządów w zwalczaniu problemów generowanych przez punkty z alkoholem w swojej okolicy.
Czy nie obawia się Pan poseł negatywnych skutków ustawy? Wiele osób boi się wzrostu nielegalnego obrotu alkoholem, powrotu tzw. „melin”. Podnoszone są też kwestie problemów finansowych punktów obecnie sprzedających alkohol, wręcz starszy się widmem bankructw małych sklepów.
Przed uchwaleniem zmian, długo trwały nad nimi prace. Przeprowadzono konsultacje nie tylko z samorządami, ale i z przedsiębiorcami, którzy sprzedają czy produkują alkohol. Mam poczucie, że znaleźliśmy pewien kompromis. Kompromis polegający na ograniczeniach w sprzedaży alkoholu tylko w wyznaczonych godzinach, i tylko we wskazanych przez samorządowców miejscach. Dzięki kompromisowemu kształtowi ustawy negatywne zjawiska, nawet jeśli wystąpią, będą zminimalizowane.
Czy planowane są jeszcze jakieś działania służące ograniczeniu dostępności alkoholu?
Ja, jako poseł, takich działań nie planuję. Natomiast wiem, że ministerstwo zdrowia prowadzi pewne prace dotyczące zmian prawa. Nie znam jednak szczegółowego terminarza tych zmian.