Zacznijmy od klasyka : "Słowa, słowa, słowa…". Ile ich dziennie czytamy? Ile słyszymy? Ile wypowiadamy? A jak wiele z nich to słowa dobre?
Św. Klaudiusz de la Colombiere brewiarz.pl Zacznijmy od klasyka : "Słowa, słowa, słowa…". Ile ich dziennie czytamy? Ile słyszymy? Ile wypowiadamy? A jak wiele z nich to słowa dobre? Takie, które zaprowadzają pokój tam, gdzie króluje zamęt? Takie, które szukają prawdy, a nie używają jej do swoich celów? Takie, które zamiast naszej pragną Bożej chwały? No właśnie… Z tego też powodu dzisiaj w centrum naszej uwagi jest człowiek, który używał słów nie tylko z głową, ale z sercem. Bożym Sercem. I nie chodzi tylko o to, że ten XVII-wieczny Francuz, jezuita, był wybornym kaznodzieją. Można bowiem być wybitnym mówcą, ba nawet i głosicielem Słowa Bożego, a jednocześnie zupełnie nie czuć czym właściwie bije Boże Serce. Nasz dzisiejszy patron odkrył to na przykład dopiero w wieku 33 lat, czyli 15 lat po wstąpieniu do Towarzystwa Jezusowego. Odkrył, gdy z obowiązku zaczął słuchać – został bowiem spowiednikiem w klasztorze sióstr wizytek w Paray-le-Monial [ pare le monial ]. To wtedy otworzyła przed nim swoje serce św. Małgorzata Maria Alacoque, która doświadczała wizji Jezusa. Zbawiciel polecił jej, by ze wszystkich swoich sił i możliwości popierała nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego. Kłopot polegał tylko na tym, że Małgorzata zamknięta była w klauzurze, a jej współsiostry zareagowały na owe wizje z dużą rezerwą. W tej sytuacji każde nieopatrznie wypowiedziane słowo mogło tylko pogłębić rozdział i zamieszanie. Na całe szczęście bohater dzisiejszej historii najpierw postanowił słuchać, potem zapytał Boga co ma z tym zrobić, a następnie zaprowadził w klasztorze pokój samemu oddając się w opiekę Bożemu Sercu. Było to 21 czerwca 1675 roku, czyli w dzień po oktawie Bożego Ciała, który to piątek sam Chrystus wybrał na obchodzenie święta swojego Najświętszego Serca. Choć nasz dzisiejszy patron musiał już rok później opuścić siostry wizytki i udać się na polecenie przełożonych do Anglii, to zostawił po sobie harmonię i duchowy ład. Także na dworze księżnej Yorku, jego słowa wypowiadane z żarem miłości, która odkrył w Najświętszym Sercu Pana Jezusa, nie pozostały bez odzewu. Wystarczy powiedzieć, że w samym sercu anglikanizmu na katolicyzm nawrócił się tak małżonek księżnej, jak i jego dworzanie. Oczywiście taka działalność musiała spotkać się z niezadowoleniem króla Anglii, dlatego wspominanego dzisiaj jezuitę zaraz aresztowano i odesłano do Francji. Zmarł 15 lutego 1682 roku w domu zakonnym w Paray-le-Monial, ledwie kilka kroków od klasztoru wizytek, w którym usłyszał bicie Bożego Serca. Czy wiecie państwo kogo dzisiaj wspominamy? Świętego Klaudiusza de la Colombiere. Obok św. Małgorzaty Marii Alacoque i św. Jana Eudesa gorącego orędownika nabożeństwa do Najświętszym Serca Pana Jezusa.