...pytał o. Janusz Pyda OP w Hermanicach, głaszcząc się po łysinie.
Podczas Dominikańskiej Szkoły Wiary mówił o magicznym i chrześcijańskim podejściu do cudów i o tym, czy cuda są nam potrzebne.
Tercjarze dominikańscy wraz z ojcami dominikanami z Ustronia-Hermanic przygotowali tu 20 stycznia czwarte już spotkanie Dominikańskiej Szkoły Wiary. Tym razem gościem i wykładowcą słuchaczy był o. Janusz Pyda - dominikanin, wykładowca filozofii i teologii dogmatycznej w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Polskiej Prowincji Dominikanów, duszpasterz akademicki w krakowskiej "Beczce"; autor "Listów starego anioła do młodego", "Dnia z życia diabła. Podręcznik kuszenia" i "Listów Kasjela". W Hermanicach przedstawił wykład: "Czy koniecznie trzeba wierzyć w cuda?".
Skąd ten temat? Jak tłumaczył o. Pyda, w historii Kościoła, znajdziemy takie okresy, kiedy wiara w bezpośrednie ingerencje Pana Boga jest silna, a są i takie, w których zanika. - O ile się nie mylę, to my żyjemy w takim czasie, kiedy "ssanie na cuda”, zainteresowanie cudami jest ogromne - mówił. - Chciałbym, żebyśmy ten temat przemyśleli, gdyż ten sposób myślenia, to zainteresowanie, może bardzo naszą wiarę karmić, ale może też naszą wiarę osłabić. Warto się przyjrzeć tej sprawie, aby ten temat wiarę karmił i faktycznie czynił z nas lepszych chrześcijan, żeby nas rozwijał w wierze, a nie hamował czy wypaczał naszą wiarę.
Uczestnicy kolejnego spotkania Szkoły Wiary w Ustroniu-Hermanicach
Urszula Rogólska /Foto Gość
Dominikanin dodał, iż człowiek, który nie wierzy, który ma "moment dystansu" wobec wszelkiego rodzaju wydarzeń cudownych, to w istocie człowiek, któremu trudno jest uwierzyć w podstawową prawdę wiary chrześcijańskiej - w bezpośrednią Opatrzność Bożą. - A z drugiej strony ktoś, kto bardzo lgnie do tego tematu, gdzieś w swojej duszy ma niebezpieczeństwo, że może stać się bardziej magikiem niż wierzącym - bardziej goni za cudownościami, niż podąża drogą wiary - mówił wykładowca.
O. Pyda zaprosił do poznawania drogi rozróżniania jednego od drugiego. Najpierw przybliżył świat starożytny, przed narodzinami Jezusa. Mówił o starożytnej Grecji i Rzymie, gdzie nie było ludzi niewierzących - każdy w kogoś, w coś wierzył. Grecy mieli swoje sanktuaria, gdzie dokonują się uzdrowienia albo rozeznania prorockie. Masowo pielgrzymowali do Epidauros - sanktuarium słynącego z uzdrowień, gdzie był czczony bóg Asklepios. - Coś się tam faktycznie działo, bo mamy bardzo dużo poświadczonych uzdrowień z tego miejsca - mówił o. Pyda.
Drugim obleganym miejscem pielgrzymek były Delfy i świątynia Apollina. Tam dochodziło do przepowiedni dotyczących przyszłości, rozeznania. - Umiłowanie cudowności było u Greków gigantyczne - zauważył o Pyda.
Następnie dominikanin mówił o cudach przedstawionych w Biblii, w Starym Testamencie, a następnie - Nowym. - Przychodzi chrześcijaństwo z postacią Chrystusa, która to postać - jeśli chodzi o cuda - jest co najmniej dwuznaczna - uważa o. Pyda. - Z jednej strony dokonuje cudów, a z drugiej, czasem nie chce, czasem odmawia. Dokonuje uzdrowień, rozmnożenia chleba, a jednocześnie powiada, że nie będzie dany żaden znak poza znakiem Jonasza. Czasami dokonuje cudów proszony o to, czasami nieproszony, a czasami w ogóle nie zauważa, że robi cud - jak w przypadku kobiety cierpiącej na krwotok. Był cudotwórcą, a z drugiej strony największy problem z Jego cudotwórczością okazał się na krzyżu. Dlaczego umiera, dlaczego nie zszedł z krzyża, skoro wskrzeszał, chodził po wodzie, rozmnażał chleb?
Był czas na rozmowy indywidualne z o. Januszem Pydą i... autografy
Urszula Rogólska /Foto Gość
Jak mówił o. Pyda, po Wniebowstąpieniu Jezusa i Zesłaniu Ducha Świętego także "różne rzeczy się dzieją" z udziałem Apostołów. A Kościół po raz pierwszy musi się z cudami zmierzyć. Z jednej strony widzi, że religię otaczają cudowności, a z drugiej czuje, że nie można ich traktować tak jak Grecy czy Rzymianie. Zarzucano chrześcijanom, że są kolejną sektą cudotwórców. Podejście chrześcijan do cudów musiało być inne.
- Chrześcijaństwo które samo siebie zaczyna rozumieć pod wpływem Ducha Świętego i obserwując to, czego Chrystus dokonywał na ziemi, ustala jedną rzecz - w tym świecie pełnym cudów, musimy podejść do nich z pewną rezerwą czy też nieufnością - wyjaśniał wykładowca. - Chrześcijanie muszą wyhamować ten pęd do cudów i wyznaczyć kryteria - jak odróżnić coś, co nazwalibyśmy cudami fałszywymi, od prawdziwych, chrześcijańskie od niechrześcijańskich.
Dystans do cudów trwał do czasów św. Augustyna. Ten zaproponował: przestańcie gonić za cudownościami, rozejrzyjcie się dokoła - to wszystko, to jest jeden wielki cud - tylko taki cud, który się nam opatrzył. Augustyn podał m.in. przykład zamiany wody w wino. Taki cud dokonuje się w przyrodzie - jest woda, słońca, są winorośle, jest człowiek - dzięki nim powstaje wino. Św. Augustyn mówił, że cud przemiany wody w wino był tym samym, tylko dokonanym w krótszym czasie. Augustyn mówił ludziom - jeśli widzicie jakiś cud, to od razu odnieście go do Pana Boga, do Stwórcy, a nie szukajcie cudowności.
Św. Augustyn zdefiniował cud, podając cztery jego cechy: jest czymś wielkim, niezwykłym, wykraczającym poza zdolności natury oraz pojawiającym się poza oczekiwaniem tego, który jest zadziwiony cudem.Definicja jednak okazała się problematyczna. Takie kryteria likwidowały większość cudów - nawet cuda Jezusa. Co znaczy, że cud jest wielki? Rozdzielenie wód Morza Czerwonego - było nim, ale uzdrowienie z gorączki? Cud musi być czymś niezwykłym czyli musi zdarzać się rzadko - tymczasem Apostołowie uzdrawiali hurtem. Musi wydarzyć się poza oczekiwaniem. Tymczasem wielu ludzi przychodziło do Jezusa właśnie oczekując cudu.
Styczniowa Szkoła Wiary znowu przyciągnęła tych, którzy chcieli poszerzyć swoją wiedzę
Urszula Rogólska /Foto Gość
Kolejnym człowiekiem, który zajął się cudami, był św. Tomasz z Akwinu. Uporządkował świat cudów dzieląc je na cuda w sensie ścisłym - miracula i cudowności - mira czy mirabilia, które nie są czynione przez Boga. Św. Tomasz rozróżnił trzy rodzaje cudów: praeter naturam: uzdrowienia - cuda, które może dokonać sama natura i które zazwyczaj dokonuje - ale jeśli to się dzieje w sposób szybszy, bardziej bezpośredni, to uznaje się je za cudowne. Ludzie wierzyli, że z chorób można wyjść samemu, usuwając przeszkody, które przeszkadzają naturze w procesie leczenia. Kiedy Jezus uzdrawiał - usuwał przeszkodę, której żaden lekarz nie był w stanie usunąć. Drugim rodzajem są contra naturam - cuda przeciw naturze - jak choćby młodzieńcy w piecu ognistym, płonący krzew, który się nie spala czy rozstępujące się wody morza. Trzeci rodzaj cudów św. Tomasz określił mianem supra naturam - do nich zaliczył wskrzeszenia i samo zmartwychwstanie. Dwa główne cuda, to według Tomasza Wcielenie i Zmartwychwstanie Jezusa.