Dzisiejszy patron stanowi wyzwanie. Ale bynajmniej nie dlatego, że historia jego życia jest skomplikowana.
Dzisiejszy patron stanowi wyzwanie. Ale bynajmniej nie dlatego, że historia jego życia jest skomplikowana. W gruncie rzeczy jest prosta. Da się zamknąć w następujących trzech zdaniach. Urodził się jako Aztek pod koniec XV wieku, ciężko pracował na roli, ożenił się i przyjął chrzest z rąk hiszpańskich misjonarzy. Gdy pewnego dnia szedł na Mszę ukazała mu się Maryja i poprosiła, żeby w tym miejscu gdzie stoi powstała dla niej kaplica. Pomimo trudności i niedowierzania ze strony kapłanów nasz święty spełnił polecenie Maryi, a ponieważ był już wdowcem zamieszkał w jednym z pomieszczeń kaplicy. Mówiłem, że to prosta historia życia? Dodatkowo na pamiątkę tego spotkania Maryja zostawiła dzisiejszemu świętemu swój wizerunek utrwalony na płaszczu, który czcimy jako wizerunek Matki Bożej z Guadelupe. Skoro więc wszystko jest takie oczywiste, to gdzie tu owo zaznaczone na wstępie wyzwanie? Kłopot w tym, że św. Juan Diego, a o nim dzisiaj mowa, ma swoich zwolenników i przeciwników. Jedni twierdzą, że wszystko w jego życiu przebiegło tak, jak opisałem to przed chwilą w trzech przytoczonych zdaniach. Inni utrzymują, że trudno o tym Indianinie sprzed 500 lat i cudownie uczynionym wizerunku Maryi powiedzieć coś pewnego. Argumenty jednej i drugiej strony wchodzą ze sobą w nieustanną polemikę. A co wynika z tego dla nas? Paradoksalnie dobro, bo musimy sobie zadać pytanie Komu wierzymy. I nie mam tutaj na myśli przedstawiciela któregokolwiek stronnictwa. Ten o kim mowa jest ponad tym sporem. Z miłości do człowieka sam stał się w pełni człowiekiem. Wszechmocny przyszedł na świat bezbronny jak dziecko. Władca, a stał się ubogim. Zamiast obwieszczać mówił do ludzi w zrozumiałym dla nich języku. I mówił z czułością. Tak jak Maryja do św. Juana Diego – Juanitzin – Jasieńku. Corocznie miejsce danego mu przez Maryję objawiania odwiedza miliony wiernych. Kolejne dziesiątki milionów kontemplują postać Maryi, która mu się ukazała. Z tej perspektywy nie ma znaczenia, kim historycznie był ten Indianin. Ważniejsze jest to do Kogo prowadzi. A skoro już o historii mowa, to pamiętacie państwo kiedy i gdzie ukazała mu się Maryja? W sobotni poranek 9 grudnia 1531 roku, na wzgórzu Tepeyac.