Księżycowy krajobraz, ale i nieziemscy wolontariusze. Strugi deszczu, ale także łzy wzruszenia i radości. Pomorze powoli podnosi się z katastrofy - także dzięki dobrym ludziom z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
Oglądane w telewizji obrazki pokazujące okolice Rytla na Pomorzu tylko w części oddają rzeczywisty obraz zniszczeń, jakich dokonała wichura, która spustoszyła znaczną część Borów Tucholskich w nocy z 11 na 12 sierpnia.
W dotkniętych kataklizmem gminach jest wiele miejscowości, o których w mediach się nie mówi, a pomoc jest tam potrzebna równie pilnie.
Do niewielkiego Żabna w gminie Brusy w powiecie chojnickim dotarli wolontariusze z parafii w Czarnem. Grupa około 20 mężczyzn na czele z ks. Pawłem Byczkowskim, począwszy od wtorku 22 sierpnia codziennie rano stawia się do pracy, często w strugach deszczu.
Panowie w różnym wieku odpowiedzieli na apel proboszcza, ks. Włodzimierza Skocznia, zabrali swój sprzęt (m.in. piły motorowe) i są gotowi do ciężkiej pracy. Zakład Karny zapewnia im transport na miejsce. - Poza ludźmi z Czarnego, jeszcze nikt tutaj nie dotarł - przyznaje Zbigniew Szczepański, sołtys wsi Żabno.
- Ludzie w takich koloniach na uboczu pozostawieni są sami sobie, a przecież tak samo potrzebują pomocy - zauważa Stanisław Być, ponad 60-letni emeryt z Czarnego.
Ekipa z Czarnego przy rozbiórce domu w Żabnie. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Dom państwa Żyskich z Żabna nie nadaje się już do zamieszkania. Wymaga rozbiórki. Wichura zerwała dach, który wylądował 50 metrów dalej na polu kukurydzy. Ulewa dopełniła zniszczenia.
Młodzi chłopcy wynoszą z pomieszczenia, które jeszcze parę dni temu było pokojem, przez dziurę, w której jeszcze parę dni temu było okno, coś, co jeszcze parę dni temu było domową kanapą.
- Gdy patrzę na ten dom... masakra. Źle się człowiekowi robi - mówi Jakub Osiński, 17-latek z Czarnego. - Długo się nie zastanawiałem, żeby tutaj przyjechać. Po prostu szkoda mi się zrobiło tych ludzi - dodaje o rok starszy Patryk Zakrzewski.
Wyraźnie wzruszony Władysław Drewczyński, 56-latek z Dzikowa w parafii Czarne zauważa: - Nie dość, że to są biedni ludzie, którzy i tak prawie nic nie mieli, to teraz nie mają już zupełnie nic.
Donata Żyska, właścicielka domu, opowiada o wydarzeniach z katastrofalnej nocy: - Wichura przyszła nagle. Trwała może pół godziny. Dzieci wyły. Był straszny huk, kiedy dach się odrywał.
Kobieta cieszy się, że gmina zapewniła dzieciom bezpłatne kolonie w Łazach koło Koszalina. Nie muszą patrzeć, jak znika ich dom. Co będzie dalej? Nie wiadomo. Na razie Żyscy mieszkają w domku campingowym.
Ekipa z Czarnego ma już za sobą rozbiórkę kilku stodół i obór. Przez następne kilka dni będą pracowali tam, gdzie będzie to najbardziej potrzebne.
Z pomocą poszkodowanym przez wichurę, w niedzielę 20 sierpnia, ruszyli także wolontariusze, którzy odpowiedzieli na apel Caritas diecezjalnej. W prawie 10-osobowej grupie, która dotarła do niewielkiej Brdy w gminie Czersk w powiecie chojnickim przeważają kobiety, a właściwie młode dziewczyny. Byli z nimi Marek spod Kołobrzegu, kl. Rafał Kowalczyk z koszalińskiego seminarium oraz ks. Krzysztof Korniak z koszalińskiej katedry.
- Przyjazd tutaj dał mi inne spojrzenie na ludzką tragedią. Naprawdę tutaj człowiek zaczyna dziękować za to, co ma. Czasami nie myślimy o tym, że z sekundy na sekundę można stracić wszystko - dzieli się ks. Krzysztof.
Ekipa Caritas w Brdzie. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Ze względu na skład osobowy, ekipa Caritas zajmowała się głównie lżejszymi pracami porządkowymi, które też są niezbędne na obszarach dotkniętych kataklizmem.
Jak przyznaje kl. Rafał, potrzebna okazała się także pomoc przy porządkowaniu papierów, np. żeby zgłosić szkody do ubezpieczyciela.
- Zdarzają się ludzie, którzy nie do końca są świadomi tego, co trzeba zrobić. Mówią, że inni są przecież bardziej poszkodowani, albo są zrezygnowani - zauważa Marek, wolontariusz spod Kołobrzegu.
Ekipa wolontariuszy zorganizowanych przez Caritas diecezjalną zakończyła swój pobyt na terenie dotkniętym przez kataklizm w środę 22 sierpnia. Są kolejne chętne osoby gotowe do utworzenia następnej grupy.
Jak przyznają pomagający w usuwaniu skutków wichury, wciąż potrzebni są ludzie do pomocy - szczególnie ci, którzy zdolni są do ciężkiej, fizycznej pracy.
Więcej o pomocy przy usuwaniu skutków kataklizmu w papierowym wydaniu Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego nr 35/2017 (3 września)