Jak być katolikiem w wielkiej korporacji? Czy da się ewangelizować w "ołpenspejsie"? Co zrobić, gdy szef wymaga zachowań nieetycznych? Odpowiedzi na te pytania białe kołnierzyki szukają na comiesięcznych spotkaniach w kościele Wszystkich Świętych.
Otwierają więc Pismo i czytają: „Lepszy jest ten, który pracuje, a opływa we wszystko, niż ten, co przechadza się poważany, a nie ma chleba” (Syr. 10, 27), a zaraz potem fragment o wielbłądzie, któremu łatwiej „przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mt 19,24) i przypowieść o bogaczu i Łazarzu. Czym zawinił bezimienny bogacz, że został skazany na wieczne męki? Czy jego wina polegała tylko na tym, że opływał w dostatki, a zasługą Łazarza było jego ubóstwo? Czy bogactwo w oczach Bożych jest czymś złym?
Swoje comiesięczne dyskusje rozpoczęli od kwestii pieniędzy. Czy to, że zarabiają i to niemało, jest złe? Czy jako katolicy mogą być bogaci i czy to nie jest przeszkodą w zbawieniu? Co mają zrobić z nadmiarem gotówki, by było to miłe Bogu?
- Można kupić sobie drogi samochód, wydać na ekstra wakacje albo ulokować pieniądze tak, żeby zarobić jeszcze więcej. I popłynąć…. W zarabianie i konsumowanie. Ale nie taki jest nasz cel - mówi Grzegorz. - Dla mnie bardzo pouczająca była nasza dyskusja o tym, jak sensownie wydawać pieniądze, jak pomimo wysokich wynagrodzeń, zachować zdrowy stosunek do pieniądza, umiar i samokontrolę.
Rozważając przypowieść o nieuczciwym zarządcy, przyglądali się temu, jaki robią użytek z pieniędzy. „Codziennie zarządzamy cudzym majątkiem i podejmujemy decyzje mające pływ na cudze dobra oraz nasze relacje z ludźmi i… sumienia” – piszą o sobie. Zastanawiają się i dyskutują, wyszukują komentarze biblijne, podsyłają sobie artykuły dotyczące pracy, bogactwa, uczciwości w życiu zawodowym. „Nie można być bowiem katolikiem i wyzyskiwać pracowników, czy prać brudne pieniądze, lub dorabiać się na oszustwie” - cytują na swojej stronie słowa papieża Franciszka.
W kolejnych miesiącach na korpoludkowych spotkaniach mowa była o pokusach (a tych przecież w korpo nie brakuje), o robieniu rzeczy rzeczywiście dobrych (niekoniecznie dla zysku i uznania) i o publicznym (także w biurach, w kontaktach z klientami, na firmowych wyjazdach) przyznawaniu się do Jezusa. W trzecią środę sierpnia, jak co miesiąc korpoludki spotkają się na Mszy św. a potem na dzieleniu się - tym razem przemyśleniami na temat motywacji, celów ich pracy, a także „owoców”, po których przecież poznaje się, czy działanie jest Boże, czy nie.