Jak być katolikiem w wielkiej korporacji? Czy da się ewangelizować w "ołpenspejsie"? Co zrobić, gdy szef wymaga zachowań nieetycznych? Odpowiedzi na te pytania białe kołnierzyki szukają na comiesięcznych spotkaniach w kościele Wszystkich Świętych.
Na biurku Anny, obok sterty opasłych kodeksów i prawniczej literatury, leży mały obrazek Matki Bożej z Dzieciątkiem.
- Dopóki nie powiedziałam, że jestem osobą wierzącą, zdarzały się dowcipy na temat Kościoła, religii. Teraz już nie - mówi Anna. - Koledzy wiedzą, kim jestem i nie spotyka mnie z tego powodu żadna dyskryminacja.
Nawet wtedy, kiedy w „czarny poniedziałek” przeciwniczki zakazu aborcji demonstracyjnie ubrały się na czarno, a Anna jako jedyna w swojej firmie przyszła do pracy w białej bluzce. Żadnych komentarzy, żadnych drwiących uśmieszków.
I chociaż w openspejsie wszyscy wpatrzeni są w komputery i nie rozmawiają o życiu duchowym, niekiedy komuś zza bluzki wysunie się szkaplerz, z kieszeni kurtki wypadnie różaniec albo na komórce wyświetli się aplikacja z brewiarzem. Zdarza się, że podczas poniedziałkowych pogawędek o tym, jak spędziło się weekend, ktoś wspomni, że był na pikniku w parafii.
- Czasami w ten sposób rzucone słowo, otwiera innych na duchową rzeczywistość. Takie znaki, jak obrazek na biurku, medalik na szyi, pójcie do kościoła podczas firmowego niedzielnego wyjazdu integracyjnego są naszym świadectwem wiary w środowisku pracy. Nieporuszanie tematów związanych z religią, Kościołem, skutkuje z tym, że my chrześcijanie nie potrafimy się odnaleźć, zidentyfikować - podkreśla Anna.
- Również po to są nasze spotkania, żebyśmy my katolicy w naszych korporacjach nie pozostali anonimowi - wyjaśnia Grzegorz. - Żebyśmy zaczęli rozmawiać o sprawach ważniejszych niż praca zawodowa, wzajemnie umacniali się w wierze i odnajdywali odpowiedzi na pytanie: jak żyć po chrześcijańsku w miejscach z definicji nastawionych na realizację biznesowych celów, czasami ostrych? Jak w tej sytuacji zachować swoją wiarą i jeszcze ewangelizować innych, pokazując im, że to w co wierzymy, jest rzeczywiście ważne i tego warte.