Czy to temat "niszowy", egzotyczny, z rodzaju ciekawostek interesujących nielicznych? Jak rozumieć taką modlitwę? O jej doświadczeniu i jej interpretacji na przestrzeni wieków oraz obecnie mówił bp Andrzej Siemieniewski podczas spotkania we wrocławskim oddziale "Civitas Christiana".
– 120 milionów katolików na świecie (a więc ok. 10. proc.) przyznaje się do odnowy charyzmatycznej; w Polsce największe charyzmatyczne spotkania gromadzą 120–150 tys. osób – zaczął prelegent, dodając, że dla tych wszystkich ludzi zagadnienie „modlitwy językami” to bynajmniej nie czysto teoretyczna kwestia.
Biskup Andrzej zaprosił słuchaczy do przyjrzenia się wydarzeniu Zesłania Ducha Świętego (Dz 2, 1-4) – gdy „języki jakby z ognia” spoczęły na uczniach, „wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym” i „zaczęli mówić obcymi językami”. Często możemy spotkać się z ikonami, na których przedstawiono tę scenę jako pełną majestatu i spokoju, a w niektórych tłumaczeniach Pisma Świętego mowa jest o „rozprawianiu” apostołów – co sugeruje uporządkowaną, spokojną debatę, rozmowę. Czemu więc niektórzy świadkowie wydarzenia twierdzili, że uczniowie „upili się młodym winem” (Dz 2,13)? – Ta scena musiała być pełna dynamizmu, zamieszania, a może nawet chaosu, nie w sensie negatywnym, ale właśnie w sensie dynamiki, zaskoczenia – zauważył bp Siemieniewski, podkreślając, że rzecz działa się w ciasnych uliczkach Jerozolimy, a wczytując się w biblijny tekst, można przyjąć, że uczniów przemawiających językami było nawet 120.
O „mówieniu” językami wspomina potem w swoich listach św. Paweł, a w pierwszych wiekach Kościoła raz po raz – nie za często, raz na kilkadziesiąt lat – pisze o tym któryś z ojców Kościoła, np. św. Ireneusz z Lyonu, św. Jan Chryzostom czy św. Augustyn. Gdy się prześledzi wspomniane teksty, widać, że różnie ów dar języków jest rozumiany, różnie interpretowany. Według jednej z interpretacji „mówienie językami” miało się odnosić do daru katechizowania czy głoszenia kazań w języku misyjnym, nieznanym mówiącemu. Ten dar miałby na celu umożliwienie głoszenia Ewangelii pośród różnych narodów. Kolejna interpretacja dotyczy „jubilacji”. Św. Augustyn określa tym terminem „głos bez słów”, wspólne radowanie się, wychwalanie Boga – na wzór, jak pisze – ludzi radujących się pod koniec żniw czy winobrania, cieszących się głośno, lecz bez wypowiadania konkretnych słów. Trzecia interpretacja wspomina o „języku anielskim” – który pojawia się w doświadczeniu różnych świętych, mistyków (wiele mistyczek późnego średniowiecza miało taki dar).
Biskup Andrzej wspomniał o modlitwie językami – głośno, lecz bez konkretnych słów – w środowisku XIX-wiecznych anglosaskich protestantów oraz w ruchu pentekostalnym (tzw. zielonoświątkowcy). 50 lat temu, w 1967 r., pod Pittsburgiem miało miejsce wydarzenie uznawane za początek odnowy charyzmatycznej w Kościele katolickim – związane ze szczególnym doświadczeniem mocy Ducha Świętego, w tym z modlitwą w językach. – Było to doświadczenie „fali Bożej miłości”; jednym z owoców tej „fali” była modlitwa głosem bez słów – wyjaśniał.
Jak należy rozumieć „modlitwę językami”, dźwiękami bez słów, jaką dziś często słyszymy podczas rozmaitych spotkań charyzmatycznych? – Są dwie interpretacje: naturalistyczna oraz nadprzyrodzona – wyjaśniał prelegent. – Zgodnie z pierwszą taki styl modlitwy nie jest niczym nadnaturalnym, jest obecny wśród różnych kultur, religii, jest zjawiskiem typowym dla ludzi popadających w uniesione stany ducha; jest czymś, przez co także chrześcijanin może oddawać chwałę Bogu – jak klaskanie. Można klaskać na Bożą chwałę, ale można i w innym celu.
Zwolennicy interpretacji nadprzyrodzonej uznają, że modlitwa językami jest czymś charakterystycznym dla chrześcijaństwa. – To wynik modlitwy, czasem długotrwałej, owoc oczekiwania, prośby. Akcent pada tu na dar łaski, dar Ducha Świętego, coś zaskakującego, zachwycającego, czego człowiek sam się nie nauczy – mówił bp Andrzej. – Co ciekawe, obie te interpretacje są obecne w dokumentach Odnowy Charyzmatycznej.
Biskup wskazał na dwie skrajności, dwie pokusy w spoglądaniu na tego rodzaju zjawiska. Pierwsza zakłada, że w Kościele nie powinno się pojawiać nic nowego, należy z zasady patrzeć krytycznie na taki styl modlitwy; druga natomiast przyjmuje, że wszystko, cokolwiek się nazwie poruszeniem Ducha Świętego, naprawdę nim jest. Tymczasem właściwa postawa oznacza rozeznawanie – jego częścią jest m.in. patrzenie na owoce, na kościelne skutki danego zjawiska. Trzeba też zauważyć, że dar modlitwy językami na przestrzeni wieków może przybierać różne formy, ulegać zmianom.
Czy „modlitwa językami” to dar dla wszystkich? Biskup Andrzej wyjaśnił, że nie ma wypowiedzi magisterium Kościoła na ten temat, istnieją różne opinie, jednak przyjąć raczej należy, że nie wszyscy muszą modlić się językami. W Kościele są przecież różne dary łaski, różne charyzmaty.
Powyższe zagadnienia zostały szczegółowo omówione w publikacji „Języki z ognia. Dar języków w Biblii, historii i współczesności Kościoła” autorstwa bp. Andrzeja Siemieniewskiego oraz ks. Mirosława Kiwki (Wrocław 2017 r.).