"Każdy kraj musi zobaczyć, jaką liczbę uchodźców jest w stanie przyjąć. Nie można przyjmować, kiedy nie ma możliwości integracji". Papież Franciszek mówił o tym w wywiadzie dla włoskiego pisma "Scarp de' tenis". Wydawane jest ono we współpracy z Caritas i realizuje program pomocy ludziom bezdomnym i na różne sposoby wykluczonym.
Specyfika pisma nadała kierunek rozmowie, która skoncentrowała się na ludziach bezdomnych, migrantach i uchodźcach oraz na tym, jak ich traktujemy. Wychodząc od wielkiego echa medialnego, jakie swojego czasu wywołały czarne buty papieża i jego wyprawa celem zakupu ich nowej pary, rozmawiano m.in. o tym, że we współczesnym świecie coraz trudniej jest nam wejść w czyjeś buty i naprawdę pomóc potrzebującym.
Franciszek wskazał, że wielokrotnie traktujemy bezdomnych tak, jakby byli psami, i rzucamy im grosz, nawet na nich nie patrząc. Pytany, czy słuszne jest wspieranie ulicznych żebraków, Ojciec Święty podkreślił, że pomagać należy. Przypomniał tu pewną argentyńską matkę, która uczyła dzieci pomagać, każąc im dzielić się z potrzebującym własnym kotletem, a nie tym, co zbywało.
Przywołując przykład Mediolanu, gdzie zrodziło się to włoskie pismo i który jest wzorem wielkiej otwartości na migrantów i uchodźców, dziennikarz zapytał Franciszka, czy naprawdę trzeba przyjmować wszystkich bez różnicy, czy raczej konieczne są pewne ograniczenia. "Ci którzy przybywają do Europy, uciekają przed wojnami i głodem. Mają prawo do tego, by migrować, i mają też prawo do tego, żeby być przyjęci" – mówił papież. Wskazał jednocześnie, że rządzący powinni kierować się chrześcijańską roztropnością, czyli przyjmować tylu uchodźców, "ilu są w stanie".
Franciszek położył też duży nacisk na konieczność integracji, bez której, jak przyznał, nie można mówić o przyjęciu. "Integracja oznacza wejście w życie nowego kraju, respektowanie jego praw i kultury, ale zarazem szacunek dla kultury przybyszów" – mówi papież podkreślając, że prawdziwa integracja to ciężka praca.