Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Mk 9,32
Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.
Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».
Gdy czyta się takie zdanie, można się zastanawiać, dlaczego uczniowie Jezusa z Nim byli. Nie rozumieli zasadniczych rzeczy. Nie rozumieli najważniejszej misji, jaką Jezus miał przed sobą, a jednak byli Jego uczniami, chodzili z Nim, słuchali Jego słów… Wydaje się, że poświęcili życie nauczycielowi, którego nie rozumieli. Możemy oczywiście powiedzieć, że to tajemnica powołania. Jednak według mnie nie byłoby to możliwe bez pewnej pokory względem Nauczyciela. Może jeszcze Go nie rozumiem, może Jego słowa są dla mnie trudne, ale mam do Niego zaufanie i nadzieję, że z czasem będę rozumiał więcej. Oczywiście dziś apostołowie posprzeczali się, kto z nich jest największy. Był to niewątpliwie objaw pychy. Jednak nawet gdy Jezus ich skarcił i gdy znowu powiedział bardzo trudne zdania, że największy ma być sługą wszystkich, nikt z nich nie uniósł się pychą, nikt nie opuścił Nauczyciela. Wszyscy zachowywali pokorę względem Jego autorytetu. Może i my nie rozumiemy wszystkiego, ale z pokorą idziemy za Jezusem, ponieważ ufamy Mu, wierzymy, że On jest drogą, prawdą i życiem.