Prelegent, którego obecność wzbudziła kontrowersje we Wrocławiu, wystąpił podczas panelu: "Dlaczego tak szybko straciliśmy naszą chrześcijańską tożsamość?".
Holenderski psycholog analizował sytuację w swoim kraju. Pod koniec XX wieku około 40 procent obywateli holenderskich wyznawało katolicyzm, a pozostałą grupę tworzyły inne wyzwania. Teraz Kościół katolicki to 5 proc. społeczności, 10 proc. inne wyznania, a reszta deklaruje ateizm.
Jak mówił prelegent, po wojnie i do początku lat 50. w liczbach bezwzględnych Holandia miała największą liczbę misjonarzy ze wszystkich krajów na świecie! Co więc musiało się stać, że dzisiaj nie jest kompletnie kojarzona z religią?
- W latach 60., kiedy wszystkie ruchy i ideologie zaczęły się swobodnie rozwijać, Kościół był w rzeczywistości zniszczony od wewnątrz. W tej konfrontacji katolików naznaczano kompleksem "gorszości", wstydzili się w życiu powszechnym i publicznym. Mieli poczucie, że byli traktowani przez protestantów, liberałów i klasy wykształcone jako staroświeccy i przestarzali - tłumaczył van den Aardweg.
Młoda holenderska inteligencja katolicka nie przystosowana do sytuacji chciała pokazać, że normalnie należy do społeczeństwa, że nie jest zacofana i staroświecka. A w społeczeństwie rozprzestrzeniał się pogląd, że to, co ponadnaturalne nie istnieje, jedynie ma charakter symboliczny.
- Modernizm był nauczany w seminarium już przed wojną. Jednak w subtelny. a nie otwarty sposób. Popularność zdobywała filozofia głosząca, że człowiek chce podawać w wątpliwość to, czego nie może udowodnić racjonalnie i czego jego intelekt nie może pojąć - opisywał holenderski psycholog.
Takie myślenie przeniknęło do seminariów. Później księża nie potrafili odpowiadać zgodnie z doktryną katolicką np. na darwinizm, więc podjęto próbę pójścia na kompromis, współistnienia ze współczesnymi ideami.
- Dużą rolę odegrał tu kompleks niższości katolików. Kard. Ratzinger powiedział kiedyś, że biskupi holenderscy nie są akademikami, nie mają wykształcenia z zakresu nauk akademickich, więc nie potrafią udzielać wiernym wyczerpujących odpowiedzi na te wszystkie pytania, problemy i ideologie, które ich otaczają. Nie wiedzą, co robić - mówił w swoim wystąpieniu Gerard van den Aardweg.
Kontynuował, że w latach 60. nowe pokolenie nauczycieli odeszło do katolicyzmu, będąc katolikami tylko z nazwy. Wtedy też biskupi zadecydowali o zaprzestaniu prowadzenia katechezy dla dzieci.
- Przed tym momentem dzieci musiały się uczyć wszystkich ważnych kwestii wiary. W Holandii osoby ze starszego pokolenia, które chodzą do kościoła, wiedzą, co nimi kieruje. Młodsi już nie. Są ignorantami, nie potrafią odmówić „Zdrowaś Maryjo”. Nie wiedzą nic na temat Trójcy Świętej, czy życia po śmierci - diagnozował gość Kongresu Społecznego.
I pytał: Jeżeli rodzice już niczego nie wiedzą, w jaki sposób mogą przekazać wiedzę swoim dzieciom?
- Najważniejsza rzeczą z procesie sekularyzacji z mojego doświadczenia jest kwestia antykoncepcji, która wybuchła w latach 60. Rewolucję spowodowała duża międzynarodowa firma farmaceutyczna, na której czele stali katolicy. Oni w ciągu 3-4 lat przepchnęli kwestię antykoncepcji w obliczu wahań wiary i braku przywództwa. Antykoncepcja stała się nawykiem - opowiadał van den Aardweg.
Obecnie tylko 2-3 procent Holendrów nie używa antykoncepcji. Biskupi, jak ocenia psycholog, choć są bardziej ortodoksyjni niż w latach 80., wydają się niewidoczni.
- Powinniśmy mieć pasterzy przygotowanych do ewangelizacji, takich, którzy mają historię bycia apostołami, którzy są aktywni, próbują nawracać, nie chcą iść na kompromis z mediami, potrafią przyjąć krytykę, idą za swoim stadem. Nie nieśmiałych, czy takich, którym zależy na popularności - mówił Holender.
Kościół w swoim kraju określił jako radosny, ale w sposób negatywny.
- Zapomina o piekle, demonach, rzeczach ostatecznych, prawdach wiary. Ucieka od rzeczy trudnych. Taki Kościół mamy od lat 60. To problem nie tylko moralny. Wielu straciło zainteresowanie wiarą, ponieważ obraz chrześcijaństwa, jaki mają przed oczami, jest błędny. Myślę jednak, że powrót krok po kroku wydaje się możliwy. Pragnienie Boga drzemie wciąż w ludziach - spuentował Gerard van den Aardweg.