Siedział na masce mojego samochodu, wpatrywał się w moje oczy i zapytał: "Synu, czy to naprawdę jest twoje miejsce?".
Navid z Iranu w niedzielę o swoim nawróceniu opowiedział w zborze Betania w Katowicach. Obecnie razem ze swoją żoną i córką mieszka w Niemczech, gdzie posługuje między innymi wśród nawróconych muzułmanów.
Kościół, do którego należał w Iranie, obecnie działa w podziemiu, wielu jego członków zostało zabitych oraz aresztowanych. Iran zajmuje 9. miejsce w Światowym Indeksie Prześladowań.
Aresztowano tam wielu chrześcijan. Ucierpiało wiele kościołów domowych. Na wierzących w Jezusa nakłada się ogromne kary finansowe. Torturuje się ich, łamiąc wszelkie granice.
Navid urodził się w rodzinie muzułmańskiej. Na chrześcijaństwo, jako nastolatka, najpierw przeszła jego siostra, po niej matka i ojciec. Navid był nieugięty. Postanowił opuścić dom rodzinny. Założył własny biznes, który przynosił mu dużo pieniędzy. Zbankrutował. Wylądował na ulicy, przez 6 miesięcy mieszkał w aucie. Życiową porażkę przypisywał Jezusowi.
Kiedyś w Teheranie, 12-milionowym mieście, spotkał dziewczynę, którą adoptowali jego rodzice. Jak oni była chrześcijanką. Kolejny raz usłyszał o Jezusie.
- Jezus jest Bogiem, żyje, troszczy się o nas, zrobił wszystko, żeby nas pozyskać, jest tu, bo dwie osoby mówią o Nim. Chcę się z Nim spotkać! - podsumował rozmowę z nową siostrą. - Mogłaby powiedzieć: "Kim ty jesteś?!" (muzułmanie są najniższymi sługami Allaha), a ona na to: "Pomodlę się o to". Szaleni chrześcijanie! - relacjonował w Katowicach Navid.
- Jestem brudny, żyję na ulicach, jestem uzależniony, palę trzy paczki papierosów dziennie, bez pieniędzy, rodziny, przyjaciół, nikt nie pamiętał mojego imienia i proszę o to, żeby spotkać się ze Stwórcą, a ona na to: "Pomodlę się!" - dodał.
Tej nocy spał na parkingu przy lotnisku. We śnie poczuł, jak coś silnie trzęsie jego ciałem.
- Przeżywałem już wcześniej coś podobnego. Dzieje się tak, kiedy śpisz w samochodzie, wokół poruszają się inne auta, a twoje zaczyna się trząść. Ale tam była zupełna cisza. Pomyślałem: "Może jest mi zimno?". Było totalnie ciepło. I zobaczyłem Go, dosłownie przez ułamek sekundy. Siedział na masce mojego samochodu, wpatrywał się w moje oczy i zapytał: "Synu, czy to naprawdę jest twoje miejsce?" - mówił Navid i przyznał, że do dziś pamięta ból w palcach u rąk.
W jednej chwili podniósł ręce, uderzył nimi o dach samochodu i powiedział: "Poddaję się. Jezus jest Bogiem!".
Więcej poniżej oraz w "Gościu Katowickim" (nr 28/10 lipca).
Navid z Iranu - Zapowiedź
Open Doors Polska