Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? J 10,24b
Obchodzono w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia Świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona.
Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: «Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie!»
Rzekł do nich Jezus: «Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec.
Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy».
Jeśli jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie. Nie chcemy żyć w niepewności – mówią do Jezusa Żydzi. A w odpowiedzi słyszą: powiedziałem wam, ale co to dało? I tak Mi nie wierzycie... Można oburzać się na niedowiarstwo owych Żydów. Ale jak się zastanowić, to szybko się odkrywa, że przecież my dziś często postępujemy podobnie. Oczywiście wierzymy, że Jezus jest Mesjaszem. Nawet wierzymy, że zabity zmartwychwstał, a po swoim wniebowstąpieniu zasiadł po prawicy Ojca, czyli objął królewską władzę nad światem. Ale co z tego? Horyzont wieczności leży dla nas stanowczo za daleko. Wolimy bliższe cele. Chcielibyśmy, żeby Jezus już, tu i teraz, pokazał tym wszystkim niedowiarkom, kto tu rządzi. I dlatego dość często chodzimy z nosem spuszczonym na kwintę, smutni, że sprawy w świecie nie toczą się po naszej myśli. Jakby do nas nie dotarło, że Mesjasz, który wszystko naprawił, już przyszedł. I że można już mieć pewność, że to jednak dobro ma ostatnie słowo...