- Wszyscy wiemy, że żyjemy po to, żeby się zbawić. Niektórzy kuszą, że żyjemy po to, aby się zabawić, ale głoszą nieprawdę. Małżonkowie powinni się prowadzić w stronę Królestwa Niebieskiego - mówił Jacek Pulikowski podczas katechezy we Wrocławiu.
- Nie wszyscy są tego świadomi. Zwłaszcza mężczyźni mają z tym kłopoty. Problem więzi jest podstawowy, kluczowy w rozpatrywaniu szczęścia człowieka - rozpoczął kolejną Czwartkową Katechezę Wrocławską w kościele garnizonowym Jacek Pulikowski.
Jego zdaniem, pytanie, czy warto inwestować w więzi, jest w zasadzie pytaniem, czy warto być szczęśliwym. A jednym z wymiarów szczęścia są właśnie relacje. Jeżeli mówimy o małżeństwie, na pierwszy plan wysuwa się relacja małżonków. Jaka zachodzi kolejność ważności relacji dla osób żyjących w małżeństwie? Na pierwszym miejscu relacja mąż-żona, na drugim miejscu rodzice-dzieci, na trzecim miejscu rodzice i teściowie małżonków.
- Nasi rodzice są kawałkiem naszego serca. Jeżeli nie będę pojednany z rodzicami żony, nigdy nie zbuduję z nią prawdziwej i głębokiej relacji. Pamiętajmy, żeby zawsze dla żony ważniejszy był mąż niż dzieci, a dla męża żona, a nie jego własna mamusia - stwierdził prelegent.
Podkreślił, że Pan Bóg stworzył kobietę ukierunkowaną na człowieka, mistrzynię w tworzeniu więzi, w których ten drugi jest ważniejszy ode mnie.
- My mężczyźni, drogie panie, o czym wy nie wiecie, wcale nie jesteśmy nastawieni na więzi. I to nie z naszej winy. Pan Bóg nas takimi stworzył - zaintrygował zebranych J. Pulikowski.
Następie uzasadnił, że pierwotne nastawienie mężczyzny jest na zewnątrz, ku światu i materii. Potrzeba więc kobiecego geniuszu, aby nauczyć mężczyznę, że dla swojego szczęścia potrzebuje on więzi.
- Uwierz mężczyzno, że budowa trwałej relacji z żoną, jest ważniejsza od budowy najtrwalszego domu. Przemyślcie to. Nie było kwiatka dla żony, czy wakacji dla dzieci, bo były cegły. Nie tędy droga - skwitował autor wielu publikacji o rodzinie.
Okazuje się, że więź między mężem i żoną jest najważniejszym czynnikiem stabilizującym wychowanie dzieci. Nie musi to być więź cukierkowa, ale pewna.
- Nie zapomnę takiego brzdąca z patologicznego środowiska, który mówił tak: „Moi rodzice to się ciągle kłócą, a czasem nawet się biją, ale oni się kochają i będą razem do końca życia!” - wspominał ojciec trójki dzieci.
Dziecko potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Dzisiaj psychologowie twierdzą, że rozwód to bogactwo. Ale trzeba sobie zdać sprawę, że rozwód zawsze krzywdzi dziecko, niezależnie od podziału winy.
- Z badań wynika, że dziecko łatwiej znosi śmierć taty lub mamy niż rozwód. Śmierć nie przekreśla miłości, a rozwód tak. Dlatego tak wielu młodych ludzi już nie wierzy w dozgonną miłość. Jeżeli już na stracie masz wątpliwości w tej kwestii, zwiększasz prawdopodobieństwo spełnienia czarnego scenariusza - tłumaczył Pulikowski.
Sięgnął do autorytetu św. Pawła: „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący”. Przywołał nauczanie św. Jana Pawła II, który apelował o podstawowym powołaniu mężczyzny jako męża i ojca, a kobiety jako żony i matki.
- Jak ja chodziłem do liceum, w klasie było 40 chłopaków i jeden nie miał ojca, bo umarł. A co się dzieje dzisiaj? Połowa klasy nie ma taty. Dlatego dzisiaj my, rodzice, nie tylko mamy się kochać miłością niezachwianą. Winniśmy ją dzieciom pokazywać! - zachęcał prelegent.
„Celem małżeństwa jest wspólna droga do świętości przez budowę komunii osób” - cytował słowa papieża Polaka.
- Wszyscy wiemy, że żyjemy po to, żeby się zbawić. Niektórzy kuszą, że żyjemy po to, aby się zabawić, ale głoszą nieprawdę. Małżonkowie powinni się prowadzić w stronę Królestwa Niebieskiego - wyjaśniał J. Pulikowski.
Mężczyznom, którzy się łudzą, że z drugą będzie lepiej, od lat powtarza: „Druga żona ma wszystkie wady pierwszej i dodatkowo jeszcze swoje”. Ludzie rozwodzą się, bo są niedojrzali. Lekarstwem na niedojrzałość ma być nowy egzemplarz? Absurd.
- Ucieczka z tego pola jest dezercją i przegraną. Oczywiście, można sobie życie ułożyć, ale pełen sukces życiowy osiągamy tylko w pierwszym małżeństwie. „Ludzie mówią, że czas to pieniądz? A ja wam mówię, czas to miłość” - przytoczył zdanie kard. Wyszyńskiego doświadczony maż i ojciec.
Podjął też w swoim wystąpieniu zagadnienie różnic między kobietą, a mężczyzną.
- „Wszystko robi źle, nie po mojemu. Już mu tysiąc razy mówiłam, a on nadal to samo. Pewnie robi mi na złość” - skarży się wiele żon. Wtedy tracimy świadomość, że jesteśmy inni. Zapominamy o tym - stwierdził J.Pulikowski.
Dodał jeszcze w czasie katechezy wątek udoskonalania praktycznej umiejętności komunikacji, która w dzisiejszym świecie staje się kluczowa.
- Rzucamy w siebie pretensjami, wypominamy winy. Nie umiemy formułować myśli. Jeżeli chcemy budować więź, musimy nauczyć się komunikować. Każda rozmowa, w której dołujemy drugą osobę psychicznie, pognębiamy ją itp. jest sprzeniewierzeniem się Bogu - mówił prelegent.
Pytał także zebranych, jak dzielimy czas wolny? Czy na pewno nasza miłość jest wtedy na pierwszym miejscu? Czy czasem kumple, piwo, jakieś pasje nie stoją wyżej? A człowiek w pełni nie może się odnaleźć inaczej, jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego - to piękna definicja miłości, która staje się drogą do szczęścia.
Po katechezie adorację przed Najświętszym Sakramentem poprowadzili wolontariusze i chór Światowych Dni Młodzieży Archidiecezji Wrocławskiej.