Światowa premiera książki papieża Franciszka pt. „Miłosierdzie to imię Boga. Rozmowa z Adreą Torniellim” odbędzie się jutro w Rzymie. Także jutro trafi do naszych księgarń. Polskim wydawcą jest krakowski Znak.
ANDREA TORNIELLI: Ojcze Święty, czy może nam Ojciec powiedzieć, jak zrodziło się pragnienie ogłoszenia Jubileuszu Miłosierdzia? Skąd przyszło natchnienie?
FRANCISZEK: Nie można tu mówić o jednym szczególnym wydarzeniu. Różne sprawy przychodzą do mnie same, to sprawy Pana, strzeżone w modlitwie. Nigdy nie jestem skłonny zdawać się na pierwszą reakcję wobec własnych pomysłów czy przedstawianych mi przez kogoś propozycji. Nigdy nie ufam pierwszej reakcji, również dlatego, że często jest ona błędna. Nauczyłem się czekać, zawierzać Panu, prosić Go o pomoc, bym mógł lepiej rozeznać, pozwolić się prowadzić. Do tego, by przyznać centralne miejsce miłosierdziu – które stanowi dla mnie najważniejsze przesłanie Jezusa – dojrzewałem stopniowo podczas mojego życia kapłańskiego. Było to skutkiem mojego doświadczenia spowiednika, wielu pozytywnych i pięknych historii, które poznałem. [...]
Podczas pierwszej mszy odprawionej dla wiernych po wyborze na papieża w parafii Świętej Anny 17 marca 2013 roku, opowiadał Ojciec o człowieku, który powiedział: „Ech, Ojcze, ja naprawdę nagrzeszyłem…”. Ojciec Święty odpowiedział mu: „Idź do Jezusa, On przebacza i o wszystkim zapomina”. Podczas tej samej homilii wspominał Ojciec, że Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem. Niewiele później, w czasie modlitwy na Anioł Pański, przedstawił Ojciec Święty jeszcze inną historię: staruszki, która powiedziała podczas spowiedzi, że bez miłosierdzia Bożego świat nie mógłby istnieć.
Bardzo dobrze pamiętam ten epizod, wyrył się w mojej pamięci. Wydaje mi się, jakbym wciąż jeszcze ją widział. Była to starsza kobieta, niska, drobniutka, cała ubrana na czarno, tak jak się to widzi w niektórych miejscowościach na południu Włoch, w Galicji czy w Portugalii. Byłem wówczas od niedawna biskupem pomocniczym Buenos Aires. Tego dnia celebrowano wielką mszę za chorych w obecności figury Matki Bożej Fatimskiej. Byłem tam, by spowiadać. Pod koniec mszy podniosłem się, ponieważ musiałem już pójść, miałem bowiem udzielić bierzmowania. Wtedy podeszła do mnie ta starsza, skromna kobieta. Zwróciłem się do niej, nazywając ją abuela, czyli babcia – tak mówi się u nas w Argentynie. „Babciu, czy babcia chce się wyspowiadać?”. „Tak”, odpowiedziała. Ja zaś, ponieważ miałem już odejść, powiedziałem jej: „Ale jeśli nie ma babcia grzechów...”. Miała na to od razu gotową i trafną odpowiedź: „Wszyscy mamy grzechy”. „Ale czy Pan ich nie przebacza?...”, odparłem na to. A ona: „Pan przebacza wszystko”. „A skąd babcia to wie?”. „Jeśli Pan nie przebaczałby wszystkiego – to była jej odpowiedź – świat nie mógłby istnieć”. To przykład wiary ludzi prostych, przenikniętych wiedzą, pomimo iż nigdy nie studiowali teologii. [...]
Pozostałem pod wrażeniem słów tej kobiety: bez miłosierdzia, bez przebaczenia Bożego świat by nie istniał, nie mógłby istnieć. Jako spowiednik, nawet jeśli napotykałem czasem zamknięte drzwi, zawsze szukałem choćby szczeliny, prześwitu, by móc je otworzyć i ofiarować przebaczenie, miłosierdzie. [...]