Mamy te same interesy i te same wartości - stwierdził prezydent Toomas Hendrik Ilves, przyjmując prezydenta Andrzeja Dudę, który z pierwszą wizytą zagraniczną przyleciał do Tallina.
Estończycy czują się zaszczyceni tym, że nowy prezydent Polski z pierwszą wizytą zagraniczną przyjechał właśnie do nich - mówi nam Magdalena Wiks, która razem z rodziną i około 30-osobową grupą Polaków przyszła na Plac Wolności przywitać Andrzeja Dudę. Do Tallina przyjechała kończyć pracę magisterską z zarządzania. Wyszła za mąż za Estończyka, mają dwójkę dzieci.
Łącznie w Estonii mieszka ponad 5 tys. naszych rodaków. Słyszymy od nich, że od Warszawy potrzebują konkretnego wsparcia jeśli chodzi o naukę języka polskiego. Na Placu Wolności towarzyszy im dwóch księży pracujących w Tallinie, ks. Robert Świtalski pochodzący z diecezji przemyskiej i dominikanin o. Artur Modzelewski. - Parafię mam różnorodną. Odprawiam Mszę św. po estońsku, po polsku i po rosyjsku - opowiada ks, Świtalski.
Wizycie prezydenta A. Dudy towarzyszyło duże zainteresowanie. - Polska jest dla nas politycznym motorem i liderem wśród państw bałtyckich. Oba nasze kraje muszą liczyć się z zagrożeniem ze wschodu. Razem musimy się starać o jeszcze większą aktywność NATO na naszych terenach, to nas zbliża - mówi jeden z estońskich dziennikarzy.
Złożenie wieńców pod Pomnikiem Wolności Jakub Szymczuk /Foto Gość Pierwszą zagraniczną podróż nowego polskiego prezydenta skrótowo można opisać dwoma hasłami: wspólnota i solidarność. Słychać to było zwłaszcza w przemówieniach obu prezydentów w Muzeum Okupacji, związanych z Europejskim Dniem Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych.
Wspólnym mianownikiem było także odwołanie się do prawa międzynarodowego, bez którego przestrzegania nie ma pokoju na świecie. Najlepszym tego przykładem jest pakt Ribbentrop-Mołotow. Roczna jego podpisania przypadła w dzień wizyty.
Prezydent Duda podkreślił, że w obecnej sytuacji w Europie i w świecie, "potrzebujemy z jednej strony mądrej dyplomacji, a z drugiej, wspólnoty i zgody w najważniejszych sprawach". Mówił też o roli NATO, które traktowane jest jako jeden z głównych gwarantów bezpieczeństwa.
- Droga ku większemu bezpieczeństwu naszych narodów jest wytyczona, ale trzeba cały czas prowadzić działania, trzeba wzmacniać te rozwiązania, które już zostały zaakceptowane i teraz są wprowadzane, to także kwestia mądrej polityki. Jestem przekonany, że razem z prezydentem Estonii taką mądrą politykę będziemy mogli prowadzić - stwierdził w tym kontekście.
W związku z rocznicą paktu Ribbentrop-Mołotow, polski prezydent zauważył m.in. że na zachodzie Europy bardzo niewiele mówi się o pakcie Ribbentrop-Mołotow. Chociażby o tym, że było to "jaskrawe i jawne naruszenie prawa międzynarodowego". - Pamięć i prawda historyczna jest niezwykle ważna, tylko ona pozwala budować dobre relacje pomiędzy narodami - przekonywał.
Przemówienia i konferencja prasowa w Muzeum Okupacji Jakub Szymczuk /Foto Gość Prezydent Ilves przypomniał, że Polska w czasie II wojny światowej została zaatakowana jako pierwsza. - Mało kto pamięta, że 17 dni później została najechana raz jeszcze, tym razem ze wschodu - stwierdził.
Otwarcie przyznał, że mam powody sądzić, iż Rosja nadal postrzega ten obszar jako "najbardziej wrażliwy obszar NATO". - Jest to miejsce, w którym zdecydowanie i przekonania NATO najłatwiej przetestować - wskazał prezydent Ilves.
Zaznaczył, że z tego powodu należy budować możliwości wojskowe, które są w stanie odpowiedzieć na nowe wyzwania. Jego zdaniem, dlatego ważny jest jasny przekaz, że państwa członkowskie sojuszu północnoatlantyckiego są zdecydowane, aby bronić każdego z członków sojuszu.
W przemówieniu prezydenta Ilvesa nie padł ten przykład, ale w mediach i wśród obywateli szeroko dyskutowanym przykładem testowania przez Rosję zdecydowania NATO jest sprawa funkcjonariusza estońskich służb specjalnych Estona Kohvera, który został porwany przez rosyjskie służby z terenu Estonii. A niedawno został skazany za 15 lat więzienia. - Ludzie żyją tą sprawą. Zachwiała ich poczuciem bezpieczeństwa - mówi ks. Świtalski.