Boleśnie przekonują się o tym rodzice, którzy stracili dzieci we wczesnym etapie ciąży.
W marcu weszło w życie nowe prawo o aktach stanu cywilnego. Można między innymi zawierać małżeństwo w plenerze, można też zgłaszać urodzenie dziecka w miejscu zamieszkania, nawet jeśli przyszło ono na świat w innej miejscowości. Ułatwienia są, ale jednak pewne kwestie wciąż nie zostały załatwione i powodują cierpienie osób, które i tak są w trudnej sytuacji.
Tak było w przypadku małżeństwa z Jastrzębia Zdroju, które straciło dziecko w ósmym tygodniu ciąży. Jak opowiada pan Zbigniew (nazwisko znane redakcji), po poronieniu szpital powinien wydać rodzicom dokument potwierdzający urodzenie martwego dziecka. Dzięki temu rodzice mogliby udać się do urzędu stanu cywilnego i zarejestrować swoje martwo urodzone maleństwo, otrzymać akt urodzenia, a na jego podstawie ubiegać się o zasiłek pogrzebowy z ZUS oraz urlop macierzyński przysługujący matce.
Tymczasem pojawił się problem, gdyż na tak wczesnym etapie ciąży szpital nie jest w stanie stwierdzić, jaka była płeć dziecka, a taką informację jest zobowiązany podać w zaświadczeniu dla rodziców. Z kolei bez tego dokumentu nie da się dziecka zarejestrować w USC.
Jak tłumaczy Mirosław Kańtor, kierownik USC w Katowicach, jeszcze kilka lat temu w takich przypadkach można było podawać "uprawdopodobnioną" płeć dziecka na podstawie odczuć rodziców i nie było to traktowane jako poświadczenie nieprawdy. Szpitale wystawiały zaświadczenia rodzicom i machina szła swoim torem. Jednak obecnie obowiązujące rozporządzenia nakładają na szpitale obowiązek podania sprawdzonych i pewnych informacji na temat płci: męskiej lub żeńskiej. Podobnie sprawę opisuje Stowarzyszenie Rodziców po Poronieniu Poronienie.pl na swoich stronach: przepisy w żaden sposób nie określają metod właściwych do zastosowania w celu uzupełnienia dokumentacji o płeć dziecka, choć wiadomo, że na wczesnym etapie nie ma możliwości określenia jej bez dodatkowych badań genetycznych, zaś bez niej nie można skutecznie dokonać rejestracji. Wiedząc o tej luce prawnej, pod wpływem skarg rodziców oraz działań samego Stowarzyszenia, przez pewien czas Ministerstwo Zdrowia przychylało się do stosowania metody nazywanej uprawdopodobnieniem płci, a Ministerstwo Sprawiedliwości wydało wspierającą tę praktykę opinię, że nie wyczerpywałaby ona znamion poświadczenia nieprawdy (oskarżenie o takie przestępstwo było głównym powodem obaw lekarzy).
Obecnie, od pewnego czasu, oba Ministerstwa wycofały się z popierania metody uprawdopodobnienia i jej nie zalecają - czytamy w jednej z porad prawnych stowarzyszenia.
Rodzice więc we własnym zakresie muszą się postarać o badania genetyczne, bo tylko takie mogą potwierdzić płeć dziecka na wczesnym etapie.
A sprawa wcale nie jest prosta. Pan Zbigniew szukał ośrodka, który mógłby takie badanie przeprowadzić. Znalazł dopiero w Poznaniu. Jak mówi, takich placówek w kraju jest niewiele, a koszty samego badania też do niskich nie należą. Mogą wahać się pomiędzy 500 a 1000 zł. Najgorsze jednak jest to - jak zaznacza ojciec - że ludzie w takiej sytuacji zostają sami i wszystkie formalności i procedury muszą załatwiać samodzielnie. Chociażby kwestia dostarczenia szczątków dziecka do badania budzi wątpliwości. Z Jastrzębia Zdroju do Poznania jest około 400 km. Tymczasem to rodzice musieliby dostarczyć "materiał" do badania. Jak mówił nam pan Zbigniew, szczątki malucha znajdują się obecnie w kostce parafinowej, którą najprościej byłoby po prostu przesłać pocztą lub kurierem do badania i tak też najczęściej się robi.
Na problem, z którym zetknęli się małżonkowie z Jastrzębia Zdroju zwróciło uwagę biuro Rzecznika Praw Obywatelskich po skargach stowarzyszeń rodziców po poronieniu. Prof. Irena Lipowicz w piśmie z 19 lutego 2015 zwracała już uwagę na nierówne traktowanie osób, które straciły dzieci w wyniku poronień. Pisała: "Rodzicom, którzy pokryli koszty związane z pochówkiem dziecka, czy też ubezpieczonej matce, która urodziła martwe dziecko,
nie przysługują żadne świadczenia, ponieważ nie są w stanie przedstawić wymaganych przez wskazane rozporządzenia odpisów aktu urodzenia.
W tej sytuacji skarżący uznają, że ma miejsce nierówne traktowanie kobiet, które urodziły martwe dziecko. Aktualne prawo, jak słusznie wskazują skarżący, dzieli je bowiem na dwie grupy: pierwsza, do której można zaliczyć kobiety, które urodziły martwe dziecko, którego płeć da się ustalić, druga,
to kobiety, których płci martwo urodzonych dzieci, nie da się ustalić". O tym, że sprawa nie jest nowa, świadczy chociażby fakt, że już w 2012 roku poseł Krzysztof Brejza składał w tym temacie interperlację adresowaną do ministra zdrowia. Pisał wtedy: "Zgodnie z ustawą Prawo o aktach stanu cywilnego rodzice mają prawo do rejestracji martwo urodzonego dziecka w urzędzie stanu cywilnego. W takiej sytuacji, bez względu na czas zakończenia ciąży, szpital wystawia pisemne zgłoszenie urodzenia dziecka. To na jego podstawie USC wydaje skrócony akt urodzenia dziecka z adnotacją, iż urodziło się martwe. Jednakże, jak wynika z informacji medialnych oraz relacji osób zainteresowanych, zdarzają się sytuacje, iż ze względu na nieprawidłowo wypełniony druk zgłoszenia narodzin zmarłego dziecka USC odmawia sporządzenia aktu jego urodzenia. Jak wyjaśniają pracownicy szpitali, problem polega na wypełnieniu rubryki dotyczącej płci dziecka martwo urodzonego. W przypadku gdy do urodzenia martwego dziecka doszło w pierwszych tygodniach ciąży, aby określić jego płeć, potrzebne są specjalistyczne badania genetyczne. Należy zaznaczyć, że nie wszystkich rodziców stać na taki wydatek (badania kosztują kilkaset złotych)".
Po trzech latach nic się w temacie nie zmieniło i choć teoretycznie wszystkim rodzicom, którzy utracili dzieci, przysługują takie same prawa, to jednak nie wszyscy w praktyce mają dostęp do świadczeń. Ciekawe jest w tej sytuacji także to, że dziś, kiedy przekonuje się, iż płeć można sobie wybierać samemu, w pewnych przypadkach pozostaje ona cechą stanowiącą o tym, że jedna istota jest uznawana za człowieka, inna nie.