W latach 2004-2013 na Zachodzie doszło do kilkuset zamachów. W samym Iraku było ich ponad 12 tysięcy.
Choć działania Państwa Islamskiego, Boko Haram czy wydarzenia wokół "Charlie Hebdo", które pociągają za sobą odwetowe akcje środowisk muzułmańskich, mają konotacje religijne, religia jest tylko jedną z przyczyn światowego terroryzmu, zwraca uwagę Erin Miller z Maryland University.
Uniwersytet opublikował studium na temat mapy światowego terrorozymu - Global Terrorism Database (GTD). Z opracowania dowiadujemy się m.in., iż pomiędzy 2004 a 2013 rokiem 60 proc. terrorystycznych ataków miało miejsce w Iraku, Afganistanie i Pakistanie, a więc w krajach w większości muzułmańskich.
W latach 2004-2013 na Wyspach Brytyjskich, głównie w Irlandii Północnej, doszło do ok. 400 ataków - w większości bez ofiar. W USA miało miejsce 131 przypadków zamachów, ofiar było mniej niż 20. Do 47 zamachów doszło we Francji. W tym samym czasie w samym Iraku doszło do 12 tysięcy ataków, z czego prawie 8 tys. pociągnęło ofiary śmiertelne.
Miller zwraca uwagę na "pokusę" kreowania grup religijnych "na bardziej brutalne" , lecz to "rażące uproszczenie". W analizie GTD "większość ataków terrorystycznych jest uwarunkowana geopolitycznie", a religia "jest z pewnością częścią z nich, ale tylko częścią".