Polacy ewakuowani z Donbasu spędzili pierwszą noc w ośrodku Caritas w Rybakach. Rano wielu z nich dziwiło się, że nie słychać eksplozji bomb i pocisków.
We wtorek wieczorem do Ośrodka Caritas Archidiecezji Warmińskiej w Rybakach dotarła grupa 120 Polaków ewakuowanych z Donbasu. W jadalni już czekały na nich ciepły rosół i kotlety mielone z ziemniakami. Po kolacji przybysze zostali zakwaterowani w głównym budynku ośrodka i w tzw. domu wędkarza.
- Noc minęła spokojnie. Kiedy rano otworzyłam okno, usłyszałam... ciszę. Nie było żadnych wybuchów - opowiada Aleksandra, jedna z Polek ewakuowanych z Donbasu.
Dziś po śniadaniu ewakuowani rozpakowywali rzeczy. Nie mieli tego dużo. - Wziąłem tyle, ile byłem w stanie udźwignąć w rękach, czyli dwie walizki - mówi Aleksander, który przyjechał do Polski z żoną i dwiema córkami. Każdy z ewakuowanych mógł zabrać tylko 30 kg bagażu.
Jeszcze na lotnisku Polacy z Donbasu mówili, że najbardziej potrzebują poczucia bezpieczeństwa, spokoju i ciszy.
- Korzystając z własnego doświadczenia, będziemy starali się jak najszybciej reagować na wszystkie potrzeby naszych rodaków, by czuli się tu jak najlepiej i bezpiecznie. Planujemy wiele wydarzeń kulturalnych, aby nie czuli się tu jak w hotelu, ale jak w domu. Musimy pomóc im w leczeniu stresu, który związany jest nie tylko z wojną, ale też i z tym, że pozostawili w Donbasie cały dorobek życia oraz krewnych, przyjaciół - wyjaśnia ks. Paweł Zięba, dyrektor Caritas Archidiecezji Warmińskiej.
Przybysze z Donbasu mieszkają w pokojach 2- i 3-osobowych. Każdy ma po kilkanaście metrów kwadratowych, ale ich nowi lokatorzy nie narzekają. Wciąż przeżywają swoją ewakuację z Ukrainy. - Nie była to prosta decyzja. Ale życie ponad 10 miesięcy na linii frontu to jest coś, czego nie da się wytrzymać. Ja nie wytrzymałam - wyznaje Walentyna. W Doniecku został jej syn, o którego teraz bardzo się martwi.
Tuż obok przy stole siedzi Olesia. Ma 20 lat, studiowała medycynę. Opowiada, że ostatnio w Donbasie było strasznie. Wybuchy, wystrzały, straszni ludzie w różnych mundurach. Ale w Polsce czuje się bezpiecznie. - To była pierwsza noc, którą w ostatnim czasie spokojnie przespałam - mówi. - Kto nie był teraz w Doniecku, nie wie, co przeżyliśmy - dodaje 20-letni Aleksiej.
W ośrodku w Rybakach nasi rodacy będą mieszkać przez pół roku. W tym czasie będą intensywnie uczyć się języka polskiego. Wielu z przybyszów wcale go nie zna, dobrze się nim posługuje ok. 10 proc. przybyłych. Na kursach adaptacyjnych Polacy z Donbasu poznają zasady prawa obowiązującego w Polsce i sytuację na rynku pracy.
- Wszystko to po to, aby po okresie adaptacji mogli opuścić to miejsce i rozpocząć nowe życie w Polsce - wyjaśniała Teresa Piotrowska, minister spraw wewnętrznych, która była dzisiaj w Rybakach i spotkała się z uchodźcami. MSW tworzy już bazę danych samorządów oraz firm, które deklarują pomoc dla polskich uchodźców z Donbasu.
Obecnie pracownicy MSW zbierają informacje o każdej osobie, jej wykształceniu, rodzaju przerwanych studiów. - Chcemy, aby wszystkie te osoby uzyskały pozwolenie na pobyt stały w Polsce - dodaje Rafał Rogala, prezes Urzędu ds. Cudzoziemców. Urzędnicy chcą też pomóc przybyszom w znalezieniu pracy zgodnej z kwalifikacjami. Takie osoby jak Olesia, które przerwały studia na Ukrainie, być może będą mogły kontynuować naukę na polskich uczelniach.
Na razie Polacy z Donbasu poznają ośrodek Caritas w Rybakach. Ludzie spacerują po lesie, niektórzy w samotności wpatrują się w pobliskie jezioro. Nad wodą można spotkać rodziny z dziećmi. Te śmieją się, bawią, rzucają do wody kamienie.
- Kiedy dorosnę, chciałabym żyć w pokoju, w miłości - mówi 9-letnia Paulina. Obok stoi jej tata, Aleksander. Przyjechali z miejscowości Antracyt na Ukrainie. Tata Aleksander uśmiecha się, gdy słyszy słowa córki. - Jesteśmy odpowiedzialni za ich życie, za ich przyszłość. Dlatego przyjechaliśmy do Polski, aby żyć w cywilizowanym kraju. Tu jest spokój, a tam... wojna - mówi tata Pauliny.