Nie milkną komentarze po sugestii premier Ewy Kopacz, że Jarosław Kaczyński podpisał lojalkę.
W piątek, podczas konwencji samorządowej PO, premier Ewa Kopacz zaatakowała PiS ze szczególnym uwzględnieniem Jarosława Kaczyńskiego. Nawiązując do mającego się odbyć następnego dnia marszu, wyraziła oburzenie, że data 13 grudnia „wykorzystywana jest cynicznie do celów politycznych”. Następnie powiedziała: „Nie można porównać dziś Polski do Polski stanu wojennego. Jutro pan Kaczyński nie będzie musiał niczego podpisywać. Jutro pan Kaczyński po swojej demonstracji wróci do domu, by cieszyć się przywilejami posła na Sejm i lidera opozycji”.
Premier nawiązała w tych słowach do rzekomej „lojalki”, jaką miał podpisać Jarosław Kaczyński w czasach PRL. Była to esbecka fałszywka, co potwierdził sąd w procesie karnym w procesie przeciw Jerzemu Urbanowi. W 1993 roku bowiem naczelny „Nie” (a za PRL minister komunistycznej propagandy) posłużył się właśnie tą „lojalką”, aby zniesławić Kaczyńskiego. W piątek po raz kolejny po ten sam „argument” sięgnęła premier.
Po jej wypowiedzi zawrzało. Stronnicy Ewy Kopacz próbowali ją bronić. „Być może pani premier myślała o tym, że w grudniu 1981 roku ludzi takich jak prezes Kaczyński albo internowano, albo ciągano na komendy policji… Wiadomo, że nie podpisał i chwała mu za to…” – tłumaczył doradca prezydenta Tomasz Nałęcz. Monika Olejnik w Radiu Zet uznała, że swą wypowiedzią pani premier „wyrównała rachunki z Kaczyńskim za określenie jej Urbanem w spódnicy”.
W ostrzejszy ton uderzył w poniedziałkowy poranek szef klubu PO Rafał Grupiński. W radiowej Jedynce uznał, iż nie można mówić, że lider opozycji niczego nie podpisywał. „My tego nie wiemy, czy niczego nie podpisywał, natomiast sąd stwierdził, że dokument, który był przedstawiony, nie był oryginałem. Na tej podstawie nie można stwierdzić, że podpisywał”.
Przeczytaj komentarz Uczciwy? Nie można stwierdzić.