Mija 150 lat od kasaty klasztorów przez władze carskie. Stało się to 27 listopada 1864 roku.
Wszystkiego dokonano w największej tajemnicy. Wykonanie carskiego ukazu w całym Królestwie Polskim wyznaczono na noc z 27 na 28 listopada 1864 r. Właśnie noc wydawała się najbardziej odpowiednią porą do tych czynności, bo wszyscy zakonnicy byli wtedy w klasztorze, a także była wtedy mniejsza możliwość zorganizowania protestów czy manifestacji ludności. Zgodnie z przepisami, kasaty miały dokonać władze wojskowe razem z urzędnikami władzy cywilnej i wobec delegata władzy duchownej. Zbudzonych zakonników gromadzono przeważnie w jednym pomieszczeniu, często w refektarzu lub celi przełożonego i tam odczytywano dokument kasacyjny. Przez cały ten czas klasztor otoczony był wojskiem. Na dziedzińcu stały furgony wojskowe, którymi odwożono zakonników do miejsc przeznaczenia. Tamtej nocy skasowano w Królestwie Polskim 109 klasztorów, w tym 38 zamknięto, a 71 zniesiono. Na terenie ówczesnej diecezji płockiej represje te objęły 13 klasztorów i 150 zakonników.
Do klasztorów zniesionych należeli: augustianie w Ciechanowie, franciszkanie w Dobrzyniu nad Wisłą, karmelici w Płońsku i Trutowie, misjonarze w Mławie i Płocku, reformaci w Pułtusku. Zamknięte natomiast zostały klasztory: benedyktynów w Pułtusku, bernardynów w Ostrołęce, Przasnyszu i Skępem, reformatów w Płocku i Żurominie. ”O północy dnia, w którym wchodził w życie akt supresyjny, przasnyscy bernardyni wsiedli na wozy i oddalili się w kierunku Łomży. Zarząd nad kościołem powierzono jednemu z ojców, Walerianowi Wojciechowskiemu, a po jego śmierci sprawował go rektor, wyznaczany przez władzę diecezjalną z Płocka. Część zabudowań klasztornych i jeden mórg ziemi, rząd przeznaczył dla szkoły miejskiej. Miasto nie przyjęło jednak daru rządowego. Część nieruchomości klasztornej, wystawioną na sprzedaż publiczną, nabył ks. Stanisław Czapliński (od 1877 roku proboszcz przasnyski) i przekazał ją p. Ezechielowi Lasockiemu z Sierakowa. Ten z kolei dał ją na wyłączny użytek kościoła pobernardyńskiego. Od momentu kasaty klasztoru, zabudowania, pozbawione odpowiedniej opieki, chyliły się ku upadkowi” – czytamy na jednej z tablic informacyjnych w krużgankach klasztoru przasnyskiego.
Tylko dwa klasztory zostały uznane za etatowe: kapucynów w Zakroczmiu i karmelitów w Oborach. Natomiast klasztory bernardynów w Ratowie i Strzegocinie oraz reformatów w Zarembach, uznano za nieetatowe.
Opuszczone furty, zbolały biskup i o. Honorat
W tym trudnym czasie biskupem płockim był Wincenty Chościak Popiel. W ostatnich dniach listopada 1864 roku przebywał na wizytacji w Pułtusku. Wieczorem, 27 listopada, przyniesiono biskupowi pismo, w którym miejscowy naczelnik polecał wyznaczyć dwóch księży do ”attentowania spełnienia ukazu carskiego”, nie powiedziano jednak, czego miał dotyczyć ten ukaz. Dopiero w kancelarii naczelnika dwaj wyznaczeni kanonicy dowiedzieli się, że mają asystować przy kasacie benedyktynów i reformatów. Ponieważ wyrazili stanowczy protest, naczelnik nalegał na biskupa, aby nie stawiano oporu. Postanowiono, że księża ci mieli zachować się biernie i w ten sposób asystować przy smutnych czynnościach eksmisji. Przed świtem o godz. 5. rano wszystko było zakończone i furgony wojskowe otoczone żołnierzami wyruszyły z benedyktynami w stronę Warszawy, a z reformatami w stronę Włocławka. W Przasnyszu bernardynom dano dwie godziny na opuszczenie klasztoru, w Skępem do furty klasztornej z ukazem carskim zapukano o północy. W następnych dniach do biskupa Popiela napłynęła smutna korespondencja od dziekanów w Ciechanowie, Płońsku, Mławie, Bieżuniu i Dobrzyniu.