Ma być dzisiaj o miłości i będzie. Ale nie o miłości romantycznej, tylko – na początek – braterskiej, wszak wspominamy dzisiaj Cyryla i Metodego, którzy przyszli na świat jako rodzeni bracia w IX wieku w Salonikach.
Ma być dzisiaj o miłości i będzie. Ale nie o miłości romantycznej, tylko – na początek – braterskiej, wszak wspominamy dzisiaj Cyryla i Metodego, którzy przyszli na świat jako rodzeni bracia w IX wieku w Salonikach. Kiedy osiągnęli jednak wiek męski, ich drogi za sprawą nowej miłości rozeszły się na długo – Cyryl zakochał się bowiem w książkach, czemu dał wyraz pracując jako bibliotekarz przy kościele Hagia Sophia, Metody zaś w prawie stosowanym, co przełożyło się na funkcję zarządcy cesarskiej prowincji. Jednak w pewnym momencie i ten stan ich zakochania ustąpił miejsca czemuś nowemu i trwalszemu niż więzy krwi czy życiowe pasje - prawdziwej, głębokiej miłości do Tego, który daje całą wiedzę i który ma prawdziwą władzę, dużo większą od cesarskiej. Odkrywszy Bożą miłość, Cyryl i Metody odnaleźli się na nowo w klasztorze na górze Olimp w Bitynii i stamtąd wyruszyli już wspólnie na Morawy i do kraju Bułgarów, żeby także innym było dane miłość tę poznać. A ponieważ każda miłość musi znaleźć swój język, żeby zostać wyrażoną, tak też i Cyryl z Metodym język taki znaleźli. Oto bowiem zamiast niezrozumiałej dla ewangelizowanych ludów łaciny w liturgii zaczęli posługiwać się językiem słowiańskim zapisanym alfabetem greckim. Dzięki braciom Pismo Święte zostało przetłumaczone na język starocerkiewno-słowiański i zapisane cyrylicą, a oni sami… zostali oskarżeni o herezję. Szczęśliwie, wspominamy dzisiaj Cyryla i Metodego jako świętych, bo działali w duchu tej miłości, która jest z Boga.