107,6 FM

Św. Alfons Rodriguez

Chciał studiować, ale życie zmusiło go do przejęcia po ojcu kupiectwa.

Chciał studiować, ale życie zmusiło go do przejęcia po ojcu kupiectwa. Ożenił się nawet i został tatą. Jednak czas pokazał, że to nie była jego droga do świętości. Albo inaczej: na kupiectwie, małżeństwie i ojcostwie Alfonsa Rodrigueza droga do nieba się nie skończyła. To były raczej jej kolejne kamienie milowe. Tak jak śmierć żony i dzieci, ponowny powrót na studia i studiów tych porzucenie, by stanąć w końcu w wieku 40 lat u furty klasztoru jezuitów. I na tej furcie przez drugie tyle pozostał. Jako brat zakonny w miejscowości Palma na Majorce był zwyczajnym odźwiernym tamtejszego klasztoru. Choć może określenie 'zwyczajnym odźwiernym' jest daleko niewystarczające. Stojąc bowiem u drzwi domu zakonnego, oddany był nieustannej modlitwie, medytacji i kontemplacji, co owocowało wieloma łaskami mistycznymi. Bardzo dbał o codzienny rachunek sumienia, co nauczyło go trzeźwego patrzenia na siebie i na innych ludzi, których spotykał na furcie przez 40 lat. A spotkania te, właśnie dzięki owemu nieustannemu zanurzeniu w Bogu, rozsławiły brata Alfonsa. Był bowiem uprzejmy, cierpliwy, uważny. Umiał słuchać,  pocieszać i podnosić na duchu. Gdy trzeba było prowadził duchowo i wspierał osobistą modlitwą.  I to nie tylko świeckich, ale także duchownych. Alfons Rodriguez nie robił zatem niczego spektakularnego. Ale to co mógł, robił solidnie, wytrwale i z miłością do Boga oraz ludzi. I to wystarczyło, by wspominany był dzisiaj jako święty.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy