Apostoł przeciwstawia mądrość „z góry” mądrości, którą określa jako „ziemską, zmysłową i szatańską”. Można postawić pytanie, czy w tym ostatnim przypadku należy mówić o mądrości, czy raczej o głupocie.
1. W pierwszej części dzisiejszego fragmentu Listu św. Jakub pisze o „mądrości zstępującej z góry”. Kilka zdań wcześniej apostoł przeciwstawia mądrość „z góry” mądrości, którą określa jako „ziemską, zmysłową i szatańską”. Można postawić pytanie, czy w tym ostatnim przypadku należy mówić o mądrości, czy raczej o głupocie. Problem w tym, że głupota lubi stroić się w szaty mądrości. Iluż to przedstawicieli tzw. elit uchodzi za światłych protagonistów postępu, prowadzących ludzkość ku nowemu, wspanialszemu światu, a w istocie mamy do czynienia z przebiegłymi ideologami, którzy kłamią „zawodowo” dla własnych korzyści. I ludzie, niestety, to kupują. Niewątpliwie istnieje coś takiego jak diabelski spryt, czyli inteligencja w służbie zła. Rozum bywa podporządkowany temu, co niskie w człowieku – jego żądzom. A chodzi o to, aby rozum otworzyć na to, co przychodzi „z góry”, czyli na oświecenie płynące z Boskiego Rozumu. Wtedy mamy do czynienia z mądrością.
2. Jakub wylicza cechy owej „wysokiej” mądrości. Najpierw czystość. Chodzi tu zapewne o zachowanie umysłu od skażenia światowymi, antybożymi trendami. Mówiąc pozytywnie, to jasność płynąca z utożsamienia się z Bogiem. Dalej Jakub wylicza skłonność do zgody, ustępliwość, posłuszeństwo. Nadto mądrość wyraża się w postawie miłosierdzia, które wydaje konkretne owoce, czyli czyny miłosierdzia. Wreszcie mamy wolność od ludzkich względów, brak hipokryzji. Apostoł wyraźnie nawiązuje do schematu znanego ze Starego Testamentu – do motywu dwóch dróg: albo mądrość, albo głupota. Przy czym mądrość to nie tyle kwestia wykształcenia, co poddania się Bogu i Jego wskazaniom.
3. Ludzie mądrzy sieją pokój, ludzie posługujący się „mądrością szatańską” niszczą nie tylko siebie, ale także świat, wprowadzają zamęt i wojnę. Apostoł analizuje mechanizm prowadzący do konfliktów. Źródłem wojny jest „pożądanie”. Chodzi tu zapewne o wszelkie, jakby powiedział św. Ignacy, nieuporządkowane przywiązania. Ile razy odzywa się w nas „mordercza zazdrość”, gdy widzimy u innych to, czego nam brakuje. W samym pragnieniu jakiegoś dobra nie ma nic złego. Problem zaczyna się wtedy, gdy to pragnienie odbiera nam zdrowy rozsądek i staje się obsesyjnym pożądaniem – „muszę to mieć”. Człowiek wolny przeżywa w sobie różne poruszenia, odczuwa pragnienia, głody, ma swoje marzenia czy wyobrażenia o szczęściu, ale potrafi zachować zdrowy dystans. Nie wszystko, co pojawia się w naszym polu widzenia, co wydaje się nam konieczne, jest rzeczywiście dobre i konieczne. Nasze pożądania mogą nas wodzić za nos, mogą nas oszukiwać złudnymi obietnicami. Mogą nawet zawładnąć naszą modlitwą. Pożądania nie powinny jednak rządzić wolnym człowiekiem. Powinno być raczej tak, że to wolny i rozumny człowiek kieruje swoimi pragnieniami, aby osiągnąć prawdziwe dobro. Król Salomon za młodu prosił Boga o mądrość i ta modlitwa została wysłuchana, ale na starość zgłupiał. Żądze seksualne odebrały mu rozum, doprowadziły wielkiego króla do upadku. Każdego dnia dokonujemy wyborów.