Jak nazywamy kogoś, kto spędza sen z powiek swojej mamie?
Jak nazywamy kogoś, kto spędza sen z powiek swojej mamie, kto przysparza jej trosk i sprawia, że zamiast na starość siedzieć sobie w swoim domu i pielić ogródek, nieustannie podróżuje za swoim synem, prosząc, by się zmienił? Dzisiaj, po tym jak Pan Bóg wysłuchał w końcu modlitw św. Moniki, mówimy o jej synu 'św. Augustyn', ale przed nawróceniem zasłużyłby co najwyżej na określenie 'lekkoduch'. Był bowiem inteligentny, oczytany, elokwentny i błyskotliwy. Do tego miał słabość do dobrego jedzenia i picia. A choć jego matka była chrześcijanką, to on sam nie przywiązywał wagi do jakichkolwiek wierzeń, żył na kocią łapę z kobietą i nieco z przekory nazwał dziecko z tego związku Adeodatus - "dany od Boga". Cóż więc takiego się stało, że Augustyn tak bardzo zmienił swoje życie, że został ogłoszony świętym? Po prostu odkrył że czegokolwiek by nie robił, to jego słodkie skądinąd życie ostatecznie pozbawione jest sensu. A głębszy sens wszystkich rzeczy jako filozofa, wykładowcę i retora naprawdę go interesował. I tak pewnego dnia 386 roku trafiły w jego ręce Listy św. Pawła Apostoła. Po ich lekturze, jak opisał to później w swoich "Wyznaniach", poczuł nagle coś na kształt strumienia silnego światła w ciemnej nocy swojej duszy. I odtąd stał się naprawdę innym człowiekiem. Tak innym, że wspólnota wiernych z Hippony wybrała Augustyna swoim biskupem, teolodzy pod wpływem jego pism uznali go doktorem Kościoła, a cały świat chrześcijański – świętym, który do nieba odszedł 28 sierpnia 430 roku.