- Święta Tereska niejako "wymusza" na nas, że razem z rodzicami chce odwiedzać kolejne miejsca, chce spotykać ludzi, którzy potrzebują różnych łask - uśmiecha się Sylwia Gruszczyk z bielskiej wspólnoty Świeckiego Karmelu. To także dzięki niej relikwie karmelitanki i jej rodziców trafiły do kościoła św. Józefa na Złotych Łanach.
Popołudniem 12 października relikwie św. Teresy od Dzieciątka Jezus oraz jej świętych rodziców Zelii i Ludwika Martin gościły w złotołańskim kościele w Bielsku-Białej. Parafianie modlili się przy nich podczas nabożeństwa różańcowego, Mszy św. i odbywającej się tu w każdy czwartek wieczorem adoracji Najświętszego Sakramentu.
- To piękny znak świętości św. Teresy i piękny znak, że jej świętość pochodzi od rodziców. To także wielki znak dla wszystkich rodziców, że ich świętość może zaowocować świętością dzieci - mówił przed modlitwą różańcową ks. Jakub Krupa. - Dzieci niejako przejmują od rodziców ich mądrość, talenty, urodę, ale przyjmują od nich także wiarę, miłość, ich świętość - podkreślił, zapraszając do modlitwy za dzieci przygotowujące się do Pierwszej Komunii Świętej i rodziców.
Ksiądz Jakub przypomniał także pragnienie świętej karmelitanki, która będąc w klasztorze, zastanawiała się, jakie jest jej szczególne powołanie. Przytoczył jej słowa: "Klucz do mojego powołania dała mi Miłość. Zrozumiałam, że Kościół ma Serce i że to Serce płonie Miłością. Zrozumiałem, że (...) gdyby Miłość wygasła, to apostołowie nie głosiliby już więcej Ewangelii, męczennicy odmawialiby przelania krwi... Wówczas w porywie szalonej radości zawołałam: »Jezu, moja Miłości, znalazłam wreszcie powołanie, powołanie moje to Miłość!«. Tak znalazłam swoje miejsce w Kościele, i to Ty, mój Boże, mi je dałeś... W sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością".
Relikwiarze św. Tereski z Lisieux oraz jej rodziców Zelii i Ludwika Martin w kościele na Złotych Łanach. Urszula Rogólska /Foto GośćMszę św. przy relikwiach sprawowali ks. Zbigniew Paprocki i ks. Marcin Pomper. Ksiądz Zbigniew zwrócił uwagę na obecność relikwii rodziców św. Teresy. - Wszystkie pięć ich córek zostało zakonnicami. Znam kilka przykładów takich rodzin, w których kilkoro rodzeństwa wybrało drogę powołania zakonnego. To błogosławieństwo pojawia się i dziś, ale rzeczywiście ta rodzina, w której wszystkie córki poszły do zakonu, jest przykładem wyjątkowym. Pobożność rodziców, codzienna modlitwa rodzinna, atmosfera, w jakiej wychowywały się dzieci, sprawiły, że dziewczyny jedna po drugiej pałały tą miłością do Jezusa. Od lat widziały wzajemną miłość i poszanowanie rodziców i w tej miłości wrastały - mówił.
Jak zaznaczył ks. Paprocki, to miłość, szacunek i służba wzajemna małżonków jest kluczem do szczęścia w rodzinie. - Fałszywe jest myślenie, że najważniejsza w rodzinie jest miłość do dzieci, że rodzic, mąż, żona ma bardziej kochać dzieci niż współmałżonka - dodał. - Jeśli przychodzą na świat dzieci, obserwują miłość i służbę wzajemną rodziców, na niej - oczywiście z Bożym błogosławieństwem - budują się wszystkie relacje w rodzinie - tłumaczył.
Relikwie trafiły do kościoła św. Józefa dzięki parafianom, którzy należą do wspólnoty Świeckiego Karmelu w Bielsku-Białej. - Co roku od 1 października peregrynują one po naszych domach - u każdego są dwa dni - mówi Sylwia Gruszczyk. - Święta Tereska niejako "wymusza" na nas, że razem z rodzicami chce odwiedzać kolejne miejsca, chce spotykać ludzi, którzy potrzebują różnych łask. Chce być nie tylko w naszych domach, ale i u naszych sąsiadów, znajomych. Co roku ten krąg osób staje się większy - dodaje.
W zeszłym roku, dzięki Sylwii, relikwie trafiły w ręce Bożeny Siudy, jej znajomej ze Złotych Łanów. - Pomyślałam, że skoro idę do pracy, a relikwie mają być w domu same, to niech odwiedzą w tym czasie innych - tłumaczy Sylwia.
Z Bożeną relikwie trafiły do Katolickiego Domu Opieki "Józefów", do Domu Nauczyciela, do znajomej chorującej na depresję, do obłożnie chorej pani.
- Cały dzień pielgrzymowałam z Tereską i choć byłam bardzo zmęczona, to i bardzo szczęśliwa, a ona chyba też, bo sama mówiła, że po swojej śmierci będzie wypraszać jeszcze więcej łask - ześle "deszcz róż" - niż za życia na ziemi - dodaje Bożena.
Każdy mógł uczcić relikwie św. Teresy i jej rodziców na Złotych Łanach. Urszula Rogólska /Foto GośćW Świeckim Karmelu jest jeszcze jeden parafianin ze Złotych Łanów - Rafał Tlałka. Razem poszli do proboszcza ks. Stanisława Wójcika z prośbą o możliwość wystawienia relikwii trojga świętych podczas popołudniowej modlitwy w kościele. Sprzymierzeńca znaleźli też w kościelnym Patryku Zwardoniu, którzy przygotował przy ołtarzu tonące w różach miejsce na relikwiarze.
- Teresa jest dla mnie jak przyjaciółka, a taką przyjaźnią chce się człowiek dzielić z innymi, dlatego tak cieszy mnie, że razem z rodzicami może odwiedzać kolejne miejsca - mówi Sylwia. - Zelia i Ludwik to dla mnie wzór kochających się, naprawdę wyjątkowych małżonków. Na obrazkach wyglądają bardzo pięknie. Ale cierpienie mocno się o nich otarło: pięć córek przeżyło, ale mieli jeszcze czworo dzieci, które zmarły. Do tego ciężka choroba Ludwika i wiele cierpień... Tym bardziej przykład ich wiary, zaufania Panu Bogu jest ponadczasowy - zaznacza.
- Święta Tereska jest bardzo bliska mojemu sercu, a rodzice - szczególnymi osobami, na których w życiu można się wzorować, zwłaszcza w obliczu różnych trudności i cierpień - dodaje Rafał. - Chyba żadem święty nie pielgrzymuje tyle, ile Teresa. To jest niesamowite, jak ludzie się cieszą, że mogą z nią być choćby przez godzinę, że ona odwiedza ich w ich domach. Tu dotykamy tajemnicy świętych obcowania. Myślę, że wielu świętych pochowanych w relikwiarzach w kościelnych gablotach bardzo by się ucieszyło, gdyby też mogli wyruszyć w takie podróże do naszych domów, by być bliżej nas - dodaje Bożena. - Taka osobista styczność ze świętymi w znaku ich relikwii, w zaciszu domu, bardzo ożywia naszą wiarę w świętych obcowanie.
- Kiedy po raz pierwszy zadecydowałam, że chcę powierzyć relikwie komuś, komu będą one towarzyszyć, gdy ja będę w pracy, pomyślałam o moich starszych, schorowanych sąsiadach - opowiada Sylwia. - Ale od razu też przyszła myśl: "Ale co ja im powiem, jaką modlitwę zaproponuję?". Weszłam do ich domu z relikwiami, a sąsiadka od razu padła na kolana, przytuliła relikwiarz i mówi: "Teresko kochana, to ty sama do mnie przyszłaś?". Od razu zaczęła się z serca modlić i rozmawiać jak z bliską osobą. Tereska jest taką świętą, która - szczególnie w domach - skraca dystans, schodzi z piedestału ołtarza, ludzie rozmawiają z nią jak najbliżsi przyjaciele...