- My wszyscy, którzy go spotkaliśmy, możemy powiedzieć z zachwytem: "Spotkałem prawdziwego księdza", "Spotkałem księdza z powołania" - podkreślił ks. Marek Studenski 3 sierpnia na bielskim os. Karpackim podczas Mszy św. pogrzebowej ks. Franciszka Płonki, zmarłego 29 lipca.
Dwudniowe uroczystości pogrzebowe kapłana rozpoczęły się w czwartek 3 sierpnia w bielskim kościele Jezusa Chrystusa Odkupiciela Człowieka. To w tej parafii ks. Płonka zamieszkał po utworzeniu diecezji bielsko-żywieckiej, w której tworzył m.in. duszpasterstwo rodzin. Z 58 lat kapłaństwa tu przeżył 31.
Za niespełna 83 lata jego życia podczas Mszy św., której przewodniczył bp Jan Zając z Krakowa, dziękowała rzesza wiernych, a wśród nich m.in. najbliżsi, księża diecezji bielsko-żywieckiej, archidiecezji krakowskiej i katowickiej, miejscowi parafianie i osoby, którym dane było spotkać ks. Franciszka.
Na początku liturgii biskup Jan Zając odczytał list abp. Marka Jędraszewskiego, który przypomniał kapłańską drogę ks. Franciszka. Duszpasterz rodem z Zarzecza święcenia kapłańskie przyjął 11 kwietnia 1965 r. w katedrze wawelskiej. Rok był wikarym w Brzeszczach, po czym rozpoczął studia w szwajcarskim Fryburgu. Po powrocie został długoletnim duszpasterzem akademickim przy kościele św. Anny w Krakowie. W roku 1991 r. dołączył do kurialnego komitetu do spraw Światowych Dni Młodzieży na Jasnej Górze.
"Dziękuję dziś w imieniu Kościoła krakowskiego za wszelki trud, za to wszystko, czego dokonał ks. prałat Franciszek przez lata swojego kapłańskiego życia w naszej archidiecezji" - napisał abp Jędraszewski. Bp Zając dodał, że duchowo z uczestnikami uroczystości łączą się kard. Stanisław Dziwisz i bp Jan Szkodoń.
Kazanie wygłosił ks. Marek Studenski, wikariusz generalny diecezji bielsko-żywieckiej.
- Był kapłanem według Serca Jezusowego - podkreślił już na początku, dodając, że jak w lustrze jego życie odzwierciedlało życie Jezusa. - Co nas najbardziej zachwyca w Panu Jezusie? Potrafił pogodzić w swoim życiu pozorne sprzeczności - zauważył ks. Studenski. Jezus był sprawiedliwy, a jednocześnie miłosierny; był rozmodlony, wyciszony, a jednocześnie działał, nauczał, uzdrawiał. Był z jednej strony człowiekiem łagodnym, a zarazem potrafił sporządzić bicz ze sznurów i wyrzucić przekupniów ze świątyni.
Ks. Studenski wspomniał, że ks. Franciszka poznał lepiej, kiedy w 2002 r. zaczął pracował w bielsko-żywieckiej kurii. - Wyróżniał się zasadniczo tym, że godził w sobie wiele rzeczy, które mogą się wydawać nie do pogodzenia. Robił to zupełnie naturalnie. Był człowiekiem niesamowicie zasadniczym i bezkompromisowym - potrafił dobro nazwać dobrem, a zło nazwać złem - zauważył, podkreślając, że zawsze stał na straży Ewangelii.
Ks. Studenski przywołał sytuację, kiedy ks. Franciszek - jako duszpasterz służby zdrowia - działał też w komisji etycznej przy Bielskiej Izbie Lekarskiej. Kiedy ta miała się opowiedzieć w sprawie jakiejś procedury medycznej, wobec której ks. Franciszek miał negatywną opinię, jednego z lekarzy miała oburzyć jego wypowiedź. Stwierdził wówczas: "Skoro pytacie o mój głos, to on jest taki. Jeśli nie chcecie słuchać, to nie pytacie".
- Swoje stanowisko w sprawach etycznych potrafił bardzo racjonalnie uzasadnić - kontynuował ks. Studenski. - Pamiętam, jak kiedyś nam tłumaczył w kurii, że to, czego wymaga Jezus w Ewangelii, nie jest jakimś zewnętrznym dodatkiem, zestawem zakazów i nakazów. Przestrzeganie Ewangelii jest "być albo nie być" człowieka. Pan Jezus w Ewangelii stoi na straży ludzkiego szczęścia, ludzkiego życia.
Ks. Marek wspominał, jak z pomocą plastikowego długopisu ks. Franciszek obrazował człowieka, który podważa Ewangelię. Chcąc podważyć takim długopisem głaz, złamiemy go - bo taka jest natura długopisu. Kiedy człowiek chce podważyć Ewangelię, złamie się, bo taka jest jego natura - miał mówić ks. Płonka.
- Potrafił w sposób bardzo obrazowy, prawdziwy, racjonalny, wytłumaczyć to, czego oczekuje od nas Pan Bóg - zauważył wikariusz biskupi. - Nie tylko mówił o zasadach, nie tylko w sposób jasny i bezkompromisowy potrafił prosto w oczy powiedzieć, jaka jest prawda, ale wyrywał ludzi z mocy zła w najtragiczniejszych sytuacjach. Przez wiele lat on jako jedyny kapłan w naszej diecezji był egzorcystą.
Ks. Studenski wspominał, że ks. Płonka był zawsze obecny, zawsze odbierał telefon, zawsze można było na niego liczyć. Jako egzorcysta miał stały dyżur we wtorki o 13.00 w wydziale duszpasterstwa rodzin. To tam ks. Marek kiedyś zastał poczekalnię pełną ludzi szukających pomocy. - Tę posługę sprawował w sposób bardzo mądry, racjonalny - stwierdził, dodając, że z jednej strony był kapłanem, który mówi prawdę, wyrywa ludzi z mocy zła, a z drugiej człowiekiem niezwykle wrażliwym. - Potrafił połączyć bezkompromisowość z wrażliwością. Dyskretny niesamowicie. Potrafił zrozumieć; wysłuchał i kochał - to się czuło.
Jak dodał ks. Marek: - Jednocześnie to był człowiek absolutnie pogrążony w modlitwie. Jechaliśmy kiedyś na zebranie duszpasterstwa rodzin do Warszawy i cała nasza droga - ja byłem kierowcą, Krystyna Jonkisz w samochodzie - to była jedna wielka modlitwa od początku do końca: Różaniec, wspólny brewiarz, śpiew. Ten człowiek modlitwy był jednocześnie bardzo skuteczny jeśli chodzi o działanie - zauważył. - Patrząc na te jego inicjatywy, które były w kurii, działał jak igła kompasu. Potrafił rozeznać sprawę bardzo szybko i zacząć działać.
Kiedy pojawiła się potrzeba pomocy w zbudowaniu struktur duszpasterstwa rodzin w Mołdawii, w Kiszyniowie, szybko zorganizował autokar doradców, którzy najpierw przeprowadzili krótki kurs tam, na miejscu, a następnie - po zaproszeniu Mołdawian do Bielska-Białej - mini studium teologii rodziny.
Ks. Studenski przypomniał o inicjatywach ks. Płonki w obronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci - m.in. o Domu Samotnej Matki, Funduszu Obrony Życia. - Ten, kto ratuje życie, cieszy się szczególną Bożą opieką, szczególnym błogosławieństwem. Ks. Franciszek, który swoje życie poświęcił ratowaniu życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci był cały czas w Bożym błogosławieństwie - i w życiu, i przy śmierci - podkreślił.
Ks. Franciszek łączył w sobie jeszcze inna pozorną sprzeczność: raczej się nie spoufalał, zachowywał zdrowy dystans, promieniował godnością, a jednocześnie był przyjacielski i kochający.
Ciąg dalszy na następnej stronie.