Co łączy pewnego hiszpańskiego sukiennika z XVI wieku z siostrą zakonną o imieniu Marta, która znalazła się w krakowskim szpitalu bonifratrów w roku 1932?
Co łączy pewnego hiszpańskiego sukiennika z XVI wieku z siostrą zakonną o imieniu Marta, która znalazła się w krakowskim szpitalu bonifratrów w roku 1932? Cud, dzięki któremu ona odzyskała zdrowie, a wspominany dzisiaj Jan Grande został ogłoszony świętym. Choć i bez tego, jego życie i dzieła uważane były powszechnie za godne chwały nieba. A nic nie wskazywało początkowo na taki właśnie obrót spraw. Jan przyszedł bowiem na świat całkiem zwyczajnie w Sewilli, całkiem zwyczajnie przejął po ojcu zakład tkacki i całkiem zwyczajnie zorientował się, że nie chce tego robić do końca życia. Udał się wiec na poszukiwanie sensu życia do pustelni św. Eulalii, a gdy stamtąd powrócił, nie był już Janem Grande, tylko Janem Grzesznikiem, który postanowił odpokutować swoje winy, służąc wszystkim potrzebującym pomocy. Tak oto w Jerez de la Frontera, w roku 1566, powstał pierwszy szpital. Kolejne lata upływają Janowi na zdobywaniu doświadczenia i uświadomieniu sobie, że skuteczna służba chorym wymaga wspólnoty – takiej jak nowo powstałe zgromadzenie bonifratrów, w których szeregi wstępuje. Choć współbracia wybierają go przełożonym, on niezmiennie nadal chodzi ulicami Jerez w poszukiwaniu potrzebujących pomocy, a następnie na własnych plecach zanosi ich do szpitala, którym przez ćwierć wieku, do 3 czerwca 1600 roku, zarządza. Dopiero dżuma zwalnia go ze ślubów służenia chorym i pozwala odejść po nagrodę w niebie, choć jak udowadnia to wspomniana na wstępie ufna modlitwa siostry Marty, nawet tam św. Janowi Grande okazji do pomocy chorym nie brakuje.