Dzisiaj mamy Dzień Matki. Nie, nie przesłyszeli się państwo – wszystko się zgadza.
Dzisiaj mamy Dzień Matki. Nie, nie przesłyszeli się państwo – wszystko się zgadza. W poniedziałek po Uroczystości Zesłania Ducha Świętego jest Dzień Matki… Kościoła. A święto to wynika wprost z Dziejów Apostolskich, które opisując tamto wydarzenie odnotowują, że w Wieczerniku byli wtedy wszyscy Apostołowie, ale nie sami. "Trwali [oni] jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego". Czyli zebrany był tam poniekąd cały Kościół – i ten w rozumieniu hierarchicznym, i ten, który obejmuje całą wspólnotę wierzących. I była tam także Ona, Maryja, którą Jezus z krzyża dał nam wszystkim – w osobie św. Jana – za Matkę. Nic więc dziwnego, że tytuł Matki Kościoła, teologowie dawali Maryi już od samych początków chrześcijaństwa. Nie mniej jednak w upowszechnieniu tego zakorzenionego w tradycji przekonania niezwykle istotny wkład mieli polscy biskupi. Oto Prymas Polski, kard. Stefan Wyszyński, w imieniu 70 z nich, w dniu 16 września 1964 roku, podczas trzeciej sesji soborowej, wygłosił przemówienie, uzasadniając konieczność ogłoszenia Maryi Matką Kościoła. W 1968 roku św. Paweł VI, papież, potwierdził orzeczenie o Matce Kościoła w Wyznaniu Wiary, w tzw. Credo Pawłowym, a Episkopat Polski włączył wówczas do Litanii Loretańskiej nowe wezwanie: "Matko Kościoła, módl się za nami". I tak oto mamy w kalendarzu nie jeden, ale aż dwa Dni Matki. Pierwszy by uhonorować tę ziemską, a drugi, by oddać cześć tej niebieskiej.