13 kwietnia 1945 roku w Gardelegen Niemcy dokonali straszliwej zbrodni - spalili żywcem w stodole 1016 więźniów obozów koncentracyjnych. Większość ofiar stanowili Polacy.
W związku ze zbliżaniem się wojsk amerykańskich, na początku kwietnia 1945 roku dowództwo SS nakazało ewakuację z kilku podobozów, należących do obozu KL Mittelbau-Dora, transportem kolejowym lub pieszo do głównych obozów - Bergen-Belsen, Sachsenhausen, Neuengamme. Blisko 3 tys. więźniów, transportowanych koleją, z powodu zniszczenia trakcji utknęło w rejonie Gardelegen koło Magdeburga.
Przeczytaj: 13 kwietnia obchodzimy Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej
W nocy z 13 na 14 kwietnia żołnierze SS, przy wsparciu Wehrmachtu, Volkssturmu oraz Hitlerjugend, zapędzili ponad tysiąc więźniów do murowanej stodoły na terenie pobliskiego majątku Isenschnibbe. Niemcy zabarykadowali drzwi, podpalili słomę benzyną i obrzucili budynek granatami. Do ludzi próbujących ratować się z pożaru strzelano.
Następnego dnia SS-mani powrócili z zamiarem zatarcia śladów zbrodni. Planowali zamordowanie ewentualnych ocalonych, spalenie resztek ciał oraz stodoły. Jednak amerykańskie wojska wkroczyły do Gardelegen już 14 kwietnia, a dzień później odkryto ślady masakry - w zgliszczach stodoły oraz w wykopanych w pobliżu rowach alianci znaleźli zwłoki 1016 więźniów.
Podczas ekshumacji stwierdzono, że stan w jakim znajdują się zwłoki, uniemożliwia identyfikację większości ofiar - udało się to zaledwie w czterech przypadkach. Na 301 krzyżach umieszczono numery obozowe. Aliantom udało się ponadto ustalić narodowość 186 ofiar - większość z nich stanowili Polacy. Szacuje się tym samym, że w Gardelegen spalonych zostało kilkuset Polaków.
Jak podkreślił w wypowiedzi dla PAP konsul RP w Berlinie Marcin Król dla polskiej pamięci narodowej Gardelegen to miejsce szczególne. "Ukazuje bezwzględność i odczłowieczenie nie tylko jednostek SS oraz administracji NSDAP, ale przede wszystkim zwykłych Niemców m.in. członków Hitlerjugend i Volkssturmu, którzy mimo niewątpliwej świadomości rychłej porażki III Rzeszy, z fanatyzmem i zagorzałością uczestniczyli w jednej z największych zbrodni popełnionych na Polakach pod koniec wojny. Została ona dokonana w Gardelegen, małym mieście w Saksonii-Anhalt, zaledwie na dzień przed wkroczeniem 102. Dywizji Piechoty Armii Amerykańskiej" - powiedział dyplomata.
Konsul przypomniał, że "za bezpośrednio odpowiedzialnego za dokonanie masakry uznaje się Gerharda Thiele, starostę Gardelegen i szefa dystryktu z ramienia NSDAP. Tragedię z Gardelegen potęguje fakt, że zbrodniarz, jak wielu innych nazistowskich oprawców wśród nich m.in. +kat Woli+ Heinz Reinefarth, zdołał uniknąć kary i dożył spokojnej starości w Duesseldorfie, gdzie zmarł w 1984 r.".
Na miejscu zbrodni Amerykanie zbudowali cmentarz wojenny. We wtorek konsul Marcin Król w imieniu ambasadora RP w Berlinie Dariusza Pawłosia złożył wieniec pod pomnikiem 1016 ofiar niemieckiej zbrodni z Gardelegen.
Pod koniec ubiegłego tygodnia na cmentarzu doszło do uszkodzenia kilku grobów. "Wyrwane zostały krzyże i gwiazda Dawida" - poinformował PAP konsul RP w Berlinie. "Ślady zbezczeszczenia zostały szybko usunięte. Andreas Froese, dyrektor miejsca pamięci Gardelegen zapewnił mnie, że sprawa została zgłoszona na policję, która traktuje ją niezwykle poważnie. W przeszłości również miały miejsce akty niszczenia grobów, jak i uszkodzeń oraz kradzieży. W lipcu 2019 r. skradziono m.in. polskojęzyczną tablicę informacyjną" - relacjonował Król.