Pasterze pośpiesznie udali się do Betlejem. Jak dowiódł pewien amerykański profesor psychologii, w ciągu 12 lat średnia prędkość chodzenia po ulicach wielkich europejskich i amerykańskich miast wzrosła o 10 proc., zaś w Chinach i Singapurze, czyli krajach o najintensywniejszym rozwoju gospodarczym, nawet o 20–30 proc.
Pasterze pośpiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa oraz leżące w żłobie Niemowlę. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli, co im zostało objawione o tym dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, zdumieli się tym, co im pasterze opowiedzieli.
Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to zostało przedtem powiedziane.
Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał Anioł, zanim się poczęło w łonie Matki.
Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl
Przymus pośpiechu może, w opinii ekspertów, wzmagać w ludziach problemy kardiologiczne i spadek szansy na pomoc ze strony innych, którzy również zostają poddani dyktaturze biegania. Niebawem, podążając za tą tendencją, możemy mieć do czynienia z większą liczbą przypadków śmierci na chodnikach niż na jezdniach. Nieustanna gonitwa to pewna postać niebrania pod uwagę obecności Boga. Wszystko zależy od nas, we wszystkim musimy prześcignąć innych. W efekcie jedzenie zamienia się w fast food, czyli szybkie zaspokajanie głodu, zaś skracanie czasu na odpoczynek skutkuje udręką bezsenności. Dyktatura pośpiechu rozciąga się już nie tylko na żywych, ale i na umarłych. Nawet cmentarze, które z zasady winny stanowić symbol spokoju i wieczności, nie są w stanie obronić się przed coraz szybciej poruszającą się maszynerią biznesu. Kiedy Bóg zostaje wygnany ze świata, wraz z Nim zostaje przepędzone poczucie świętości i doniosłości życia. Życie przestaje być odmierzane liturgią i obrzędami, powrotem świąt i rocznic. Siłą regulującą staje się neurotyczny przymus kompulsji, obsesyjne wykonywanie tego samego, bezdenna rutyna.
Tymczasem pasterze po dotarciu do Betlejem znaleźli Dzieciątko Jezus „leżące w żłobie”. Spoczywało. Wraz z Nim była cała Święta Rodzina. Bez gorączki, neurozy i niepokoju. Przebywali w spokoju, całkowicie powierzeni w Boże ręce. Spoczywali w woli Bożej. Nawet „zdumiewali się” opowieściami zziajanych przybyszów. Pewnie podobne zdumienie u aniołów i świętych w niebie budzą nasze narzekania na ból głowy, zharatane nerwy i opuchnięte nogi. Jesteś zmęczony? Bolą cię nogi? – pytał św. Augustyn. – Może dlatego, że nieustannie biegałeś za twoimi idolami? Skacze ci ciśnienie? Wysiadają ci kręgi szyjne? Może dlatego, że uważasz, iż wszystko jest na twojej głowie? Że o wszystkim musisz sam pomyśleć i zaplanować? Jak kogut przekonany, że jeśli nie zapieje, to słońce nie wstanie. Pasterzom życie Józefa i Maryi spoczywających w pokoju i bezpieczeństwie obecnego z Nimi Jezusa pewnie dało wiele do myślenia.
Ten sam Jezus mówił przez ks. Dolindo: „Zaufanie polega na niezamartwianiu się tym, co się już wydarzyło i co jeszcze może się wydarzyć. Jaki jest sens myślenia o przeszłości, skoro jej już nie ma? Jaki jest sens myślenia o przyszłości, skoro nie zależy ona od ciebie? Odpoczywajcie we Mnie, wypełniając wiernie wszystkie wasze obowiązki, spełniając wszystko, co od was zależy, gdy trzeba działać. W tym tkwi tajemnica wewnętrznego spokoju, a zatem i duchowego zapału. Nie ma zapału bez spokoju i nie ma spokoju bez całkowitego powierzenia się Mnie”. •