Jedni doskonale znają drogę wiodącą do kościoła franciszkanów na Wietrznej Górze w Kazimierzu Dolnym, inni trafiają tu przypadkiem. Większość wraca, czując, że to miejsce niezwykłe.
Najcenniejszy skarbem sanktuarium jest obraz Matki Bożej nazywanej Panią Kazimierską. Przedstawia scenę w momencie zwiastowania i święty dialog archanioła Gabriela z Maryją. Dlatego sanktuarium kazimierskie nazywane jest polskim Nazaretem. Niepewny jest autor tego wizerunku, choć istnieją różne przypuszczenia, że mógł nim być artysta malarz Stanisław, być może Szczerbic z Sieciechowa, albo mistrz z Kazimierza lub Włoch Jakub Tebaldi, który wżenił się w kupiecką rodzinę Przybyłów, fundatorów kościoła. Pewne jest jednak to, że Matka Boża odbiera tu cześć od ponad 400 lat. To właśnie liczne pielgrzymki do tego miejsca stały się powodem sprowadzenia do Kazimierza Dolnego nad Wisłą w 1628 roku przez biskupa Firleja reformatów z Krakowa (jedna z gałęzi franciszkanów działająca głównie w silnych ośrodkach ariańskich i kalwińskich). Od tamtego czasu zarówno ich kościół w Kazimierzu, jak i cała prowincja zakonna przechodziły różne koleje losu.
Obraz Matki Bożej słynący łaskami.– Klasztor był świadkiem potopu szwedzkiego, kiedy to zakonnicy ukryli cudowny obraz, ratując go przed najeźdźcami, wojskami Rakoczego w 1657 roku, którzy ograbili kościół i klasztor. Potem bracia byli świadkami licznych epidemii, które dziesiątkowały mieszkańców miasta, o czym przypomina Góra Trzech Krzyży. Sami też posługiwali chorym i umierającym, a przebudowując klasztor i kościół, zamienili zakrystię na kaplicę świętych Rocha i Sebastiana, patronów od epidemii i zaraźliwych chorób. Z kolei za zaangażowanie w powstanie styczniowe, w ramach represji carskich, już po ukazie kasacyjnym z 1864 roku musieli opuścić w 1866 roku klasztor, który został zlikwidowany, by powrócić tutaj dopiero w roku 1928. Z kolei w czasie II wojny światowej w klasztorze, z którego usunięto zakonników, była siedziba gestapo oraz więzienie i katownia dla Polaków – opowiada historię tego miejsca gwardian klasztoru.
Nawrócenie
W I połowie wieku XVII i w wieku XVIII klasztor przeżywał największy rozkwit. W jego drugiej połowie cudowny obraz umieszczono w bogato rzeźbionej i złoconej ramie, a ołtarz główny i boczne otoczono balustradą. Tak urządzony kościół przetrwał do dziś. Jego mury przesiąknięte modlitwą pokoleń zachęcają, by tu wejść i zatrzymać się.
– Wielu turystów zagląda tutaj, by obejrzeć pamiątki sprzed wieków, ale nie każdy przychodzi z myślą o modlitwie. Jednak niezbadane są drogi, którymi Pan Bóg prowadzi człowieka. Jedno ze współczesnych świadectw opowiada o nawróceniu. Do naszego sanktuarium przybyło małżeństwo. Mąż, niewierzący, nie zamierzał towarzyszyć żonie, która weszła do środka kościoła. Czekał na nią na zewnątrz, ale czas mu się dłużył, więc postanowił wejść i odszukać małżonkę. Kiedy chodził po pustym kościele, skręcił do bocznej kaplicy, w której znajduje się obraz Jezusa Miłosiernego i tam zauważył, że Pan schodzi z obrazu oraz idzie w jego kierunku. Doświadczenie tajemniczego spotkania z Bogiem było tak ogromne, że mężczyzna nawrócił się i odbył spowiedź, a żona spisała to wydarzenie w formie świadectwa – opowiada kustosz.