Prof. Franciszek Kokot, wybitny nefrolog i endokrynolog, były rektor Śląskiej Akademii Medycznej, został pożegnany Mszą św. żałobną w Katowicach. Arcybiskup Wiktor Skworc w homilii przypomniał też jego świadectwo wiary.
Profesora żegnali, obok rodziny, naukowcy i lekarze. Prezydent Andrzej Duda przysłał list, a jego wysłannik wręczył synowi profesora w imieniu prezydenta Order Orła Białego (więcej w tekście "Katowice. Pożegnanie prof. Franciszka Kokota").
Przyjechali też biskup opolski Andrzej Czaja i biskup gliwicki Jan Kopiec. Liturgii pogrzebowej przewodniczył arcybiskup katowicki Skworc.
Co rano w kościele Mariackim
Ten ostatni przypomniał, że ten wybitny lekarz był człowiekiem wiary. - Wyrażał ją prawie codzienną obecnością na Mszy św. w kościele Mariackim w Katowicach, a potem przemierzał drogę do pobliskiej kliniki przy ul. Francuskiej, gdzie rozpoczynała się jego codzienna służba ludziom, łączona z pracą naukową i formacją studentów medycyny - powiedział.
Opowiedział też o tym, że profesor co roku uczestniczył w pielgrzymce mężczyzn do Matki Bożej Piekarskiej w ostatnią niedzielę maja. - Stanowczo odrzucał zaproszenie, by zająć tam honorowe miejsce blisko ołtarza. "Muszę być w tłumie pielgrzymów, by czuć Śląsk" - mówił. Istotnie, nasz zmarły czuł Śląsk, a w jego cechach charakteru inni odkrywali śląskość jako wartość, wyróżnik i zarazem system wartości - mówił abp Skworc. Doprecyzował, że chodzi o - jak to ujęła Zofia Kossak-Szczucka - "rzeczowość istotną. Idealizm w czynach, nigdy w słowach. Oszczędność i pracowitość. Wytrwałość. Głęboką, szczerą religijność. Silne życie rodzinne i przywiązanie do starego obyczaju".
Sztuczna nerka
Metropolita katowicki przypomniał też, że prof. Kokot w okresie PRL, chociaż był wybitnym naukowcem, a nawet rektorem Śląskiej Akademii Medycznej, jako wierzący i praktykujący katolik był poniewierany przez partyjnych sekretarzy i traktowany jako obywatel drugiej kategorii. - Tym bardziej jesteśmy mu wdzięczni za męstwo w czasie próby, za odwagę myślenia i działania, za "rzeczowość istotną", którą Zbigniew Herbert nazwałby postawą wyprostowaną - powiedział.
- Wyznawana wiara nie była mu przeszkodą w zdobywaniu wiedzy naukowej. Nie odrzucał wiary jako sprzecznej z wiedzą, lecz dzięki tym dwóm skrzydłom ludzkiego poznania (fides et ratio) mógł poruszać się w życiu i pracy naukowej bez kompleksów i poczucia niższości. Pamiętamy, że jako jeden z pierwszych w Polsce tworzył tu oddział sztucznej nerki i podejmował się ratowania życia, dokonując przeszczepów. Pamiętamy również, że konsultując w Watykanie jedną ze spraw kanonizacyjnych, wyznał w Kongregacji Doktryny Wiary, że tego przypadku uzdrowienia współczesna medycyna, choć wiele może, nie potrafi wytłumaczyć - powiedział.
Franek, musisz iść na medycynę
W homilii zostały przypomniane też słowa prof. Kokota sprzed niespełna roku, z 20 lutego 2020 r., kiedy odbierał w Katowicach Diamentowy Laur Umiejętności i Kompetencji, przyznany przez Regionalną Izbę Gospodarczą. "Przez cały mój rozwój zawodowy i naukowy czułem, że ktoś obok mnie chodzi. Nie miałem zostać uczniem szkoły gimnazjum. Znalazł się ktoś, kto sprawił, że stać było moją mamę, żeby zapłaciła na czesne; sprawił, że spotkałem fantastycznego dyrektora pana Bolesława Książka, który kiedy zdałem maturę, podszedł do mnie i powiedział: »Franek, ty musisz iść na medycynę«. Ja mu mówię: »Panie dyrektorze, jak ja mam iść na medycynę, skoro jestem dobry w matematyce, fizyce, chemii, a więc raczej nauki ścisłe«. »Ja ci mówię, że masz iść na medycynę«. I posłuchałem go. Zacząłem medycynę, pracując równocześnie w chemii. Następnie pracowałem przez 7 lat jako farmakolog... Tak się złożyło, że trafiłem do pana profesora Gibińskiego, fantastycznego człowieka, któremu zawdzięczam 24 lata ścisłej współpracy... I tak się zastanawiam, jak to się stało, że nie zostałem inżynierem, nie zostałem farmakologiem, nie zostałem internistą, ale nefrologiem. Jak to się stało? Odpowiedź na to pytanie jest zawarta w napisie na katowickiej katedrze:»Soli Deo honor et gloria - Jedynemu Bogu cześć i chwała«! Tylko On jest odpowiedzialny za wyprostowanie moich bardzo krętych dróg rozwoju zawodowego i naukowego".
Arcybiskup Skworc zapowiedział, że prof. Kokot zostanie upamiętniony w powstającym w podziemiach katowickiej katedry Panteonie Górnośląskim.
Napis nad trumną
Profesor Kokot urodził się w 1929 r. w Oleśnie na Śląsku Opolskim, które leżało wtedy w granicach Niemiec. Wspominał, że pochodził z biednej rodziny - latem do szkoły chodził boso, a w niedzielę do kościoła z butami w ręku, żeby założyć je przed samą świątynią. Swoje życie zawodowe związał ze Śląską Akademią Medyczną. Zmarł 24 stycznia w szpitalu w Chorzowie, w którym przebywał wskutek powikłań po przebyciu COVID-19.
Po Mszy św. pogrzebowej trumna ze szczątkami profesora opuściła świątynię, żeby spocząć na cmentarzu w Zabrzu-Rokitnicy. Gdy minęła drzwi, nad trumną i nad żałobnikami można było zobaczyć wielki napis, zdobiący fronton katowickiej katedry - właśnie ten, o którym profesor mówił niespełna rok przed śmiercią: "Soli Deo honor et gloria".
Przeczytaj homilię pogrzebową abp. Skworca: "Soli Deo honor et gloria!".