- Był chętny do współpracy z każdym mieszkańcem, nikogo nie wykluczał, poświęcał swój czas tym, którzy potrzebowali rozmowy. Lubiany przez wszystkich w sołectwie i gminie. Gdzie się pojawiał, w sklepie, aptece, urzędzie, tam zostawiał swój pokój i dobroć - mówiła Izabela Brachaczek, sołtys Kończyc Małych, żegnając w imieniu społeczności śp. ks. Edwarda Kobiesę.
Ks. Matuszyk przypomniał, że ks. Edward był prawdziwym ojcem wspólnoty kończyckiej - odpowiedzialnym za stół, na którym spoczywa Pokarm Nieśmiertelności; ojcem, który zabiegał o mądrość swoich dzieci poprzez kazania, pouczenia, upomnienia, pociechę; ojcem, który był sługą przebaczenia, wprowadzającym w ocean Bożego Miłosierdzia; ojcem, który troszczył się o chorych i cierpiących, sam cierpiąc. - Dzięki ci, za trwanie na krzyżowej drodze, wtedy, gdy pomagałeś nieść krzyż innym, jak i wtedy, kiedy sam uginałeś się pod jego ciężarem, pozwalając by inni tobie pomagali - podkreślał ks. Matuszyk.
Kolega rocznikowy zmarłego kapłana wspominał wspólną drogę do kapłaństwa - rok 1977, kiedy obaj spotkali się w krakowskim seminarium i dwuletnią służbę w kleryckiej jednostce wojskowej w Brzegu.
Ks. prałat Franciszek Ślusarczyk głosił kazanie podczas Mszy św. pogrzebowej śp. ks. Edwarda Kobiesy sprawowanej pod przewodnictwem bpa Piotra Gregera.- Nim dane nam było po trzech latach założyć sutannę, trzeba było przez dwa lata chodzić w zielonej sutannie - w wojskowym mundurze - wspominał, dodając, że bilet do wojska ks. Edward otrzymał 13 października, w dniu swoich imienin. Nim dotarł do Brzegu, pielgrzymował do Matki Bożej w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie oddał Bogu i Matce Najświętszej swoją przyszłość.
Ks. Matuszyk mówił o sportowej pasji ks. Edwarda, jaką były zapasy. Walczył w bielskiej sekcji tej dyscypliny, w wadze ciężkiej: - Wiedział, że w wojsku nie będzie łatwo. Zajęcia taktyczne, marszobiegi wykańczały go. Ale nie było taryfy ulgowej. Nie było dla niego munduru, więc mówił, że może go wypuszczą. Uszyli mundur specjalnie dla niego.
Kapłan-żołnierz wspominał karny poligon i spanie w namiotach podczas zimy stulecia w 1979 roku. Mówił o wielkiej pogodzie ducha ks. Edwarda - mimo wszystko. - Jego uśmiech uspokajał, wzbudzał optymizm. Nie pamiętam, abym widział go kiedyś zdenerwowanego - dodał.
Księża wyszli do cywila 16 października 1979 roku, w pierwszą rocznicę wyboru Jana Pawła II na Stolicę Piotrową. Pierwsze kroki skierowali na Jasną Górę, by podziękować Matce Bożej. Pięć lat później spotkali się z papieżem podczas pielgrzymki do Rzymu.
W 2016 ks. Edward, jako pierwszy z ostatniej krakowskiej kleryckiej rezerwy, otrzymał dwie oficerskie gwiazdki.
Pożegnanie śp. ks. proboszcza Edwarda Kobiesy.W tym roku księża-żołnierze spotkali się we wrześniu w Grodzisku Wielkopolskim. Ks. Edward bardzo cieszył się tym spotkaniem. Odszedł do Pana 16 października - w 42. rocznicę wyboru Jana Pawła II. - Tych październików w jego życiorysie jest trochę… Myślę, że też nieprzypadkowo - zauważył ks. Matuszyk, dziękując Bogu za każde wspólne doświadczenie z ks. Edwardem. - Jesteśmy pewni, że nie zapomnisz o nas, a my nie zapomnimy o tobie. Ty już wiesz, po co to, co tu przeżyłeś, było potrzebne… - zakończył kaznodzieja.
Na zakończenie Mszy św. zmarłego wspominał ks. Bogdan Biel, wyrażając szczególny podziw za to, że w ogromnej mierze już udało mu się zrealizować plany remontowe, które on przygotował. - Zastanawiałem się, jak sobie z tym poradzi, a on spokojnie krok po kroku wkładał w to całe swoje serce - mówił ks. Biel, podkreślając, że jednocześnie z oddaniem służył całej wspólnocie parafialnej i społeczności Kończyc Małych, niosąc im Chrystusa. Dziękował także parafianom, którzy tak ofiarnie wspierali przez cały czas swojego proboszcza.
Sami parafianie wyrażali swoją wdzięczność wobec zmarłego duszpasterza przed Mszą św. pod przewodnictwem bp. Piotra Gregera. W ich imieniu przemawiali przedstawiciele władz lokalnych, rady parafialnej, strażaków, wspólnot ministrantów i lektorów, scholi i Oazy Dzieci Bożych.