- Był chętny do współpracy z każdym mieszkańcem, nikogo nie wykluczał, poświęcał swój czas tym, którzy potrzebowali rozmowy. Lubiany przez wszystkich w sołectwie i gminie. Gdzie się pojawiał, w sklepie, aptece, urzędzie, tam zostawiał swój pokój i dobroć - mówiła Izabela Brachaczek, sołtys Kończyc Małych, żegnając w imieniu społeczności śp. ks. Edwarda Kobiesę.
Ze względu na zasady epidemiczne obowiązujące w czerwonej strefie, najbliżsi śp. ks. Edwarda, zmarłego 16 października, jego parafianie z Kończyc Małych i wszyscy, którzy chcieli go pożegnać, nie mogli tego zrobić na jednej Mszy św. pogrzebowej. W intencji kapłana sprawowano 21 października trzy Eucharystie. Pierwszą, którą poprzedziło wprowadzenie trumny do kościoła i śpiew Godzinek, sprawowali księża z dekanatu strumieńskiego pod przewodnictwem ks. prałata Oskara Kuśki, emerytowanego dziekana i proboszcza ze Strumienia, zaś kazanie głosił obecny dziekan ks. Marian Brańka, proboszcz w Zebrzydowicach. Uczestnikami liturgii byli pojedynczy przedstawiciele grup i wspólnot parafii.
Drugiej Mszy św., którą koncelebrowali m.in. koledzy rocznikowi, kapłani z różnych rejonów diecezji bielsko-żywieckiej, jak i archidiecezji krakowskiej, przewodniczył ks. Bogdan Biel - poprzednik ks. Edwarda w Kończycach Małych, natomiast kazanie wygłosił kolega rocznikowy ks. Krzysztof Matyszuk, proboszcz w Nowem Bystrem. Ks. Matuszyk służył z ks. Kobiesą w kleryckiej jednostce wojskowej w Brzegu, pod koniec lat 70. Uczestnikami liturgii byli członkowie rady parafialnej i poczty sztandarowe górników, strażaków, pszczelarzy i całej parafii.
Pożegnanie śp. ks. proboszcza Edwarda Kobiesy w kończyckim sanktuarium Matki Bożej.Trzeciej Mszy św. z udziałem członków rodziny ks. Edwarda, po której pochowano trumnę z jego ciałem, przewodniczył biskup Piotr Greger. Poprzedziła ją modlitwa różańcowa. Kazanie głosił drugi z kolegów-kapłanów, także służący z ks. Edwardem w wojsku, ks. prałat Franciszek Ślusarczyk - były rektor sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Przy ołtarzu stanęli także ks. dziekan Marian Brańka, ks. Piotr Leśniak, obecnie proboszcz parafii św. Pawła na Os. Polskich Skrzydeł w Bielsku-Białej, oraz kończycki wikariusz ks. Damian Szafrański.
Podczas pierwszej Mszy św. ks. Brańka przywołał słowa kard. Newmana o tym, że życie człowieka ciągle się zmienia, a z każdym dniem, który mija, jest bliżej grobu, niezależnie od tego, w jakim jest wieku. Jedyną stałością jest Bóg, w którego ręce składa swoje życie człowiek.
Dziekan strumieński zauważył, że taką ciągłą zmianą było także życie ks. Edwarda. - Przychodząc do Kończyc Małych, zastał parafię, która duszpastersko się zawsze wyróżniała, ale potrzeba było zająć się pewnymi sprawami materialnymi, remontowymi. Dlatego zabrał się do kontynuowania tego, co rozpoczął ks. Bogdan Biel - mówił ks. Brańka, wskazując, jak bardzo zmieniło się probostwo, jak zmienia się kończycka świątynia, czekająca na odrestaurowany wizerunek "Matki Bożej z dmuchawcem". - Zawsze mówił: "Matka Boża się tym zajmie". Miał do Niej wielki kult i cześć. Zawsze Jej powierzał wszystkie sprawy; z Jej pomocą i zaangażowaniem parafian radził sobie ze wszystkimi sprawami remontowymi bardzo dobrze. Parafianie rozumieli to wszystko, o co prosił.
Pożegnanie śp. ks. proboszcza Edwarda Kobiesy.Ksiądz dziekan zwrócił uwagę, że ks. Edward zmagał się z problemami zdrowotnymi, ale one nie były dla niego barierą w poświęcaniu się służbie parafii oraz pomaganiu księżom z innych parafii.
Ks. Brańka wspominał ostatnią swoją rozmowę ze zmarłym - w środę 14 października. - Mówił, że wrócił z tygodniowego urlopu w poprzedni piątek i stara się teraz trochę spokojniej pracować. W środę poczuł się niezbyt dobrze, w czwartek odprawił Mszę św., ale bardzo dokuczał mu ból w klatce. Pogotowie stwierdziło zawał. Szybko przewieziono księdza Edwarda do Ustronia-Zawodzia, do kliniki amerykańskiej i tam pozostał pod opieką lekarzy. Kiedy się o tym dowiedziałem, pomyślałem, że dostał się w dobre ręce i będzie wszystko dobrze. Niestety, okazało się, że zmarł o 22.30 w piątek 16 października. W sobotę zaniepokojeni: ks. wikariusz Damian i pani gospodyni uznali, że skoro nie można się do księdza dodzwonić, trzeba pojechać. Tam dowiedzieli się, że ksiądz zmarł… - mówił ks. Brańka, podkreślając, że śmierć kapłana w dzisiejszych czasach, kiedy brakuje powołań, kiedy niszczy się autorytet kapłanów, jest szczególnie bolesna.
Podczas drugiej Mszy św. kolega rocznikowy ks. Edwarda, ks. Krzysztof Matuszyk zauważył, że trumna z ciałem proboszcza, niesiona do kościoła, to rekolekcje dla tych, którzy na nią patrzą, a szczególnie dla parafii Kończyce Małe. Mówił o ogromie pracy, wykonanej pod kierunkiem kończyckiego proboszcza i jego wielkim zaangażowaniu w troskę o kończycki dom Boży.