Dzisiejszy błogosławiony to zaiste patron na dzisiejsze czasy. Dlaczego?
Dzisiejszy błogosławiony to zaiste patron na dzisiejsze czasy. Dlaczego? Bo wszystko, co najważniejsze w jego życiu, zawdzięcza odosobnieniu, ograniczeniu wolności. Ale nie uprzedzajmy wypadków. Urodził się na rok przed powstaniem listopadowym w polskiej pobożnej i inteligenckiej rodzinie mieszkającej w Białej Podlaskiej. Do gimnazjum został jednak wysłany daleko od domu, bo do leżącego aż 250 km dalej Płocka.
Nic więc dziwnego, że ten bardzo zdolny nastolatek, uwolniony od rodziców, zupełnie zarzucił w internacie religijne praktyki i stracił wiarę. Otrzymał jednak świetną cenzurkę na koniec nauki i zyskał marzenie zbudowania nowego świata, i to dosłownie zbudowania, dlatego zaczął studia na wydziale budownictwa warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Kto wie, kim w przyszłości zostałby ów chłopak, Wacław Koźmiński, gdyby w tamtym momencie w jego życie brutalnie nie weszła Ochrana. Tajna carska policja posądziła bowiem młodego studenta o udział w spisku i zamknęła w X pawilonie Cytadeli Warszawskiej.
Spędził w celi tak dużo czasu, że zdążył bardzo poważnie zachorować, a ponieważ rokowania były naprawdę złe, miał także czas przemyśleć swoje życie. Kiedy wiec cudem wyzdrowiał i objęła go amnestia, na wolność wyszedł jako inny człowiek. Tak inny, że 8 grudnia 1848 roku, licząc sobie 19 lat, wstąpił do kapucynów, a po zaledwie 2 tygodniach przyjął habit zakonny i nowe imię - Honorat.
Choć chciał być bratem zakonnym, to przełożeni poznali się na jego zdolnościach i polecili mu, aby przygotowywał się do kapłaństwa. Święcenia przyjął 4 lata później i szybko zasłynął w Warszawie jako znakomity rekolekcjonista i misjonarz ludowy. Do tego był jeszcze profesorem retoryki oraz sekretarzem prowincjała, lektorem teologii i spowiednikiem nawracających się. Czego chcieć więcej? Otóż Pan Bóg wiedział, że od ojca Honorata Koźmińskiego może chcieć dużo więcej, dlatego, żeby mógł rozwinąć skrzydła, ponownie dopuścił na niego areszt. Tym razem było to odosobnienie na skutek kasacji zakonu kapucynów w ramach represji po powstaniu styczniowym. Wszyscy zakonnicy, którzy chcieli pozostać wierni ślubom, zostali skoszarowani w jedynym klasztorze w Zakroczymiu pod Warszawą.
Po raz kolejny żyjąc w uwięzieniu, dzisiejszy patron zaczął pogłębiać swoją duchowość i szukać nowego sposobu działania w Kościele. Każdego dnia, spędzając wiele godzin na adoracji Najświętszego Sakramentu i rozważaniu Ewangelii, zrozumiał, że dostał od Boga szansę - zamiast się rozpraszać na wielu aktywnościach, ma się skupić na tym, co wynika z jego powołania w pierwszej kolejności: ma w konfesjonale formować ludzi duchowo. Ma ich wprowadzać w tajemnicę ukrytego życia Jezusa i Maryi w Nazarecie, do którego są teraz, w tych trudnych czasach wezwani. I tak ojciec Honorat Koźmiński w więzieniu odnalazł wzór i pomysł dla nowej formy zakonnego życia ukrytego, która jest nam dzisiaj znana jako instytuty życia konsekrowanego.
Gorliwych penitentów i penitentki, objawiających powołanie zakonne i chętnych wyjechać za granicę (nowicjaty w kraju były zamknięte), zachęcał do pozostania i formował z nich wspólnoty oparte o poszczególne grupy stanowe czy zawodowe. Łącznie powstało ich 26, z których uformowały się liczne zgromadzenia zakonne. Obecnie jest ich 17 - 3 habitowe, 14 bezhabitowych, a wśród nich 2 męskie i 12 żeńskich. Po dwukrotnym doświadczeniu pozbawienia wolności ze strony zaborców nasz dzisiejszy patron pod koniec swojego życia musiał jeszcze zmierzyć się z decyzją biskupów o reorganizacji założonych przez niego wspólnot, która de facto odbierała mu prawo kierowania nimi. I z tej próby wyszedł jednak obronną ręką, przyjmując ją w pokorze, jako Bożą wolę. Uwolniony w ten sposób od wszystkich doczesnych pożądań i marzeń bł. Honorat Koźmiński 16 grudnia 1916 roku odszedł po swoją największą nagrodę - wieczną wolność w Bogu.
Zobacz cały cykl: Święci z nieba ściągnięci w Radiu eM