Zbuntowani kapłani lub inni nieposłuszni przywódcy religijni pociągają za sobą ludzi, którzy widzą w nich proroków. Czy karmienie się ich naukami i korzystanie z ich posług przynosi błogosławieństwo?
Trzeba się spowiadać
Osoby korzystające z posługi suspendowanego kapłana działają przeciw jedności Kościoła. W kontekście sprawy ks. Natanka stanowczo przestrzegła przed tym Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski 16 stycznia 2012 roku. Biskupi poprosili wiernych, „by nie korzystali z posługi duszpasterskiej ks. Natanka, nie kierowali się jego nauką, nie wierzyli w jego bezpodstawne zapewnienia o jej zgodności z nauczaniem papieży i biskupów oraz nie przystępowali do tworzonych przez niego grup”. Dodali, że „osoby współpracujące z suspendowanym ks. Piotrem Natankiem przyczyniają się do rozłamu wspólnoty wierzących. Współdziałając w niszczeniu jedności Kościoła, popełniają grzech, z którego mają obowiązek oczyścić się w sakramencie pokuty. Warunkiem natomiast otrzymania rozgrzeszenia jest odstąpienie od wspierania rozłamu w Kościele i gotowość naprawienia wyrządzonego zła” – przypomnieli członkowie Rady Stałej KEP.
Wszystko to dotyczy, oczywiście, każdej podobnej sytuacji, w której zbuntowany kapłan trwa w uporze, lekceważąc nakładane nań kary.
Ślepa uliczka
Rzecz jasna kary kościelne są stosowane nie dla pognębienia człowieka, lecz przeciwnie – mają go one skłonić do nawrócenia i powrotu do jedności z Kościołem. Wiąże się to oczywiście z uprzednim odstąpieniem od błędów i uznaniem zasadności kary. Jest to jednak bardzo utrudnione, gdy ukarany pociąga za sobą wiernych. Obciążając przez to dodatkowo swoje sumienie zwodzeniem ich na manowce, sam zazwyczaj utwierdza się w przekonaniu o słuszności swojej postawy. Powstaje w ten sposób zła wspólnota, do której pasuje Jezusowe porównanie do ślepego, który prowadzi ślepego. Obecność ślepych wyznawców przekonuje ślepych przewodników, że widzą, ci zaś upewniają ślepych słuchaczy, że idą oni w dobrym kierunku. „Obaj w dół wpadną” – przestrzega Jezus.
Historia Kościoła to potwierdza: złamanie posłuszeństwa, należnego z woli samego Jezusa uprawnionym władzom kościelnym, nie kończy się dobrze. Po działalności przywódców buntów pozostają trwające latami, a nawet wiekami podziały. Ich żarliwość, zamiast przyczyniać się do budowania królestwa Bożego, kompromituje wiarę w oczach osób postronnych, prowadzi do zgorszeń i skłania wielu do porzucenia Kościoła.
Najlepsze kryterium
Nieposłuszni kapłani często motywują swoje odstępstwo szlachetnym protestem przeciw wyimaginowanym lub nawet prawdziwym krzywdom, jakich doznali ze strony pasterzy Kościoła. W istocie jednak nic nie usprawiedliwia złamania przyrzeczeń posłuszeństwa, jakie obowiązują ich w stosunku do swoich przełożonych, działających zgodnie z prawem.
Święta Faustyna była wielokrotnie napominana przez Jezusa, aby wszelkie nadprzyrodzone wizje i natchnienia poddawała pod osąd Kościoła. Zbawiciel żądał, aby posłuszeństwo reprezentującym Kościół przełożonym i kierownikom duchowym stawiała wyżej niż to, co On sam mówi bezpośrednio do niej.
„Dusza zdanie jego [kierownika] powinna przełożyć nad zdanie samego Boga, bo wtenczas będzie bezpieczna od złudzeń i zboczeń. Dusza, która by nie poddała tych natchnień pod ścisłą kontrolę Kościoła, czyli kierownika, tym samym daje poznać, że niedobry duch ją prowadzi” – pisze Faustyna (Dz, nr 939).
Posłuszeństwo Faustyny było jednym z najważniejszych kryteriów, jakie przesądziły o uznaniu jej świętości i prawdziwości danych jej objawień. To kryterium jest najbardziej niezawodnym sposobem rozeznania, z jakim naprawdę duchem mamy do czynienia. Dlaczego? Odpowiedź znajdujemy w „Dzienniczku” Faustyny: „Szatan może się okrywać nawet płaszczem pokory, ale płaszcza posłuszeństwa nie umie na siebie naciągnąć”.•