Fajnie byłoby mieć w życiu z górki, żeby rzeczy po prostu robiły się same, a nam zostałoby tylko – jak to się ładnie mówi - spijanie śmietanki.
Fajnie byłoby mieć w życiu z górki, żeby rzeczy po prostu robiły się same, a nam zostałoby tylko – jak to się ładnie mówi - spijanie śmietanki. Niestety życiorysy świętych raz za razem nieustannie nam przypominają, że tutaj, na ziemi poruszamy się niejako po omacku i to jeszcze w zagraconej przez innych przestrzeni. Łatwo tu więc o kontuzję i ślepą życiową uliczkę. Taka na przykład Maria Carmen – przychodzi na świat w dobrej chrześcijańskiej rodzinie niedaleko Barcelony. Rodzice dbają o jej duchowy rozwój, nawiedzają wspólnie z dziećmi sanktuarium Matki Bożej w Montserrat, jest milusio, prawda? Ale tylko do czasu gdy Maria jako nastolatka nie wyrazi chęci wstąpienia do zakonu. Jej bracia – proszę bardzo mogą zostać księżmi, ale dziewczynki mają bezwzględnie wyjść za mąż. I żeby nie było żadnej zbędnej dyskusji na ten temat poddają ją ścisłemu nadzorowi, odcinają od duchowego kierownika i jeszcze przyjmują w jej imieniu intratną propozycję matrymonialną. Ta niezdrowa sytuacja trwa w jej domu przez długie pięć lat, aż w końcu z pomocą pewnego zaprzyjaźnionego jezuity Maria Carmen przekonuje rodziców do swoich życiowych planów. Ma 21 lat i przekracza próg klasztoru sióstr Adoratorek Służebnic Najświętszego Sakramentu i Miłości w Barcelonie. Jako nowicjuszka zgodnie z charyzmatem sióstr oddaje się opiece nad kobietami z marginesu społecznego i orientuje się, że to nie jest jej życiowa droga. Może robić dobrą minę do złej gry, albo wrócić do rodzinnej miejscowości. Decyduje się na to drugie, ale zamiast do bramy swego domu puka do furty zgromadzenia Sióstr Dominikanek od Zwiastowania. Dlaczego do nich? Bo one zajmują się nauczaniem, a to w połączeniu nauki z duchową formacją widzi swoje miejsce nasza dzisiejsza patronka. Tak więc po raz drugi w swoim życiu rozpoczyna nowicjat, tym razem jednak kończąc go przyjęciem zakonnego habitu w roku 1871. Przez kilkanaście lat pracuje w szkołach prowadzonych przez zgromadzenie. Z każdym rokiem doskonali swój system nauki, który ostatecznie przyniesie Hiszpanom i Hiszpankom zupełne nowum - szkołę wieczorową dla dziewcząt pracujących. Pomna swoich rodzinnych doświadczeń walczy o to, by młode kobiety miały możliwość zdobycia porządnego wykształcenia, a przez to, by zmieniła się ich rola i pozycja w społeczeństwie. Mają być świadome swojej wiary, ale także oczytane i wyedukowane na miarę potrzeb końca XIX wieku. Taka wizja zaangażowanej kobiecości mocno kłóci się jednak z tym, czego chcą uczyć pozostałe współsiostry. Dochodzi do konfliktu i siostra Maria Carmen po dwudziestu latach przeżytych jako dominikanka, wraz z trzema innymi siostrami opuszcza instytut. Ma 44 lata i rozpoczyna nowy etap swojej życiowej drogi.
Chce założyć nowe zgromadzenie zakonne, które w pełni zrealizuje nową koncepcję edukowania kobiet. I nieoczekiwanie pomoc otrzymuje ze strony arcybiskupa Burgos, Manuela Gómeza Salazara. Hierarcha daje siostrom pierwszy dom i zatwierdza Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia od św. Dominika, oddające się dziełu wszechstronnej formacji kobiet na wzór Maryi Niepokalanej. Istnieje ono zresztą do dziś, choć jego założycielka, św. Maria del Carmen Sallés, po wielu trudach odeszła do Pana. Kiedy to było? 25 lipca 1911 roku.