W domu ściągam obrączkę, bo nie lubię niczego nosić na palcach – mówi Anna Kasprzyk. – Kiedy wychodzę, nawet po mąkę do sklepu obok, zawsze ją wkładam. A przedtem całuję.
Ucałowanie obrączki jest też momentem, kiedy błogosławię mojego męża Zbyszka i myślę o nim. Bogu dzięki, że przez 16 lat naszego małżeństwa jeszcze mi nie zginęła. Mam takie ceramiczne serduszko, gdzie ją chowam. Zdarzyło mi się, że kiedyś zapomniałam ją założyć i zorientowałam się dopiero, gdy przywoływałam windę. Wtedy poczułam, jakbym nie miała ręki. Dzięki niej czuję się osadzona w życiu jak drzewo, które wie, gdzie ma korzenie. Ludzie, widząc ją, orientują się, że mam męża. Dla mnie jest przypomnieniem tego, co ze Zbyszkiem przeżyliśmy. Bo nasze małżeństwo to dla mnie punkt odniesienia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.