Zacznijmy od tego, że w 313 roku dwaj cesarze – Licyniusz i Konstantyn - spotkali się w Mediolanie i podpisali edykt mediolański, wprowadzający wolność wyznania w Cesarstwie Rzymskim.
Zacznijmy od tego, że w 313 roku dwaj cesarze – Licyniusz i Konstantyn - spotkali się w Mediolanie i podpisali edykt mediolański, wprowadzający wolność wyznania w Cesarstwie Rzymskim. Chrześcijanie mogli wreszcie bez przeszkód oddawać cześć Jezusowi Chrystusowi, co szybko znalazło w imperium rzesze naśladowców we wszystkich warstwach społecznych. Nic więc dziwnego, że Licyniusz już parę lat po edykcie doszedł do wniosku, że rosnący w siłę chrześcijanie, którzy mają poparcie Konstantyna, stanowią poważne polityczne zagrożenie i lepiej jest wrócić do sprawdzonej praktyki ich prześladowań. Niestety, mleko już się rozlało, a prześladowania przyspieszyły jedynie to, co wydarzyło się 18 września 324 roku – w bitwie pod Chryzopolis Konstantyn Wielki zdobył niepodzielną władzę w całym Imperium Rzymskim. Czy jednak oznaczało to zjednoczenie cesarstwa? Nie, bo ówczesnych chrześcijan ze wschodu i zachodu dzieliły spory doktrynalne, których symbolem była herezja Ariusza. Co prawda uznawał on – jak wszyscy - boską naturę Jezusa, jednak uważał, że nie była ona odwieczna. W jego koncepcji Bóg obdarzył nią Jezusa dopiero po urodzeniu. Niby szczegół, ale mający potężne konsekwencje teologiczne i polityczne. Konstantyn widząc to rodzące się zagrożenie rozłamem, niemal natychmiast po swoim zwycięstwie, bo już w 325 roku, zwołał pierwszy sobór powszechny biskupów chrześcijańskich do Nicei. Sobór miał zdefiniować zagadnienie relacji Jezusa do Boga Ojca, ustalić symbol wiary i wydać pierwsze kanony dotyczące organizacji Kościoła. I tutaj właśnie pojawia się nasz dzisiejszy patron. Jest już od 11 lat biskupem Jerozolimy. Wie, że na terenie jego diecezji znajdują się miejsca najświętsze dla całego chrześcijaństwa, wciąż jeszcze potrafi wraz ze swymi wiernymi je wskazać, ale od 200 lat stoją na ich miejscu świątynie rzymskich bóstw. Sobór nicejski jest więc dla niego nie tylko okazją, by jasno sprecyzować na temat Jezusa to, co dzisiaj wyznajemy w czasie każdej Mszy św. : „Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu”. Oto dzisiejszy patron na soborze w Nicei dokonuje jeszcze jednej rzeczy, która przetrwa do naszych czasów – przekonuje cesarza Konstantyna, by ten wydał zgodę na zburzenie pogańskich świątyń w Jerozolimie. Już w 326 roku do Jerozolimy przybywa więc matka cesarza Konstantyna – Helena – i daje przyzwolenie na prace rozbiórkowe na Kalwarii. Jak relacjonował to chrześcijański historyk Euzebiusz z Cezarei „skoro tylko pojawiła się (na skutek tych prac) pierwotna powierzchnia gruntu, która była pod pokrywą ziemi (i gruzu), nagle wbrew wszelkim oczekiwaniom odkryte zostało czcigodne i najświętsze świadectwo zbawczego Zmartwychwstania”. I tak oto, dzisiejszy patron, biskup Jerozolimy, przyczynił się do odnalezienia relikwii Krzyża Świętego na Golgocie, a także był tym, który osobiście kierował budową w tamtym miejscu bazyliki Grobu Pańskiego. Za jego czasów rozpoczęto również budowę bazyliki w Betlejem, a Jerozolima stała się, zaraz po Rzymie, celem licznych pielgrzymek chrześcijan. Gdy więc odchodził z tego świata w roku 335, musiał czuć się szczęśliwy. I nie tylko dlatego, że dokładnie to znaczyło po grecku jego imię. Kogo zatem dzisiaj wspominamy? Św. Makarego, biskupa Jerozolimy.