Niektóre kobiety traktują ich jak kosmitów. Patrzą z przymrużeniem oka na tajemniczą grupę facetów, która zajmuje się czymś, co do tej pory było zarezerwowane tylko dla pań - spotkaniami o wychowaniu dzieci.
Twardziele też gadają o relacjach
Na spotkania Wrocławskiego Klubu Ojca przychodzi po kilkanaście osób, czasem trochę więcej. Łącznie przewija się regularnie około 100 mężczyzn. Od takich, którzy dopiero spodziewają się pierwszego dziecka, do takich, co mają szóstkę pociech w domu. Organizatorom zależy przede wszystkim na wzajemnej wymianie doświadczeń, tworzeniu przestrzeni do dyskusji.
- To nie znaczy, że każdy, kto przyjdzie, musi się dzielić swoimi prywatnymi relacjami. Może tylko słuchać - zaznacza G. Kowal. Ojcowie uczą się od siebie nawzajem.
- Nie jest powiedziane, że ten, kto ma najwięcej dzieci i są one najstarsze, od razu ma największą wiedzę i praktykę. Zdarzało mi się usłyszeć świetną radę od mężczyzny, który ma jedno małe dziecko. Wdrożyłem to w domu i zadziałało rewelacyjnie - uzupełnia J. Tarasiuk.
Grupa tatusiów, która się uzewnętrznia, nie pasuje do kreowanego przez popkulturę powszechnego obrazu mężczyzny - niewiele mówiącego i pewnego siebie twardziela. To kobiety mają przecież naturalną skłonność, by rozmawiać o relacjach i wymieniać się swoimi odczuciami oraz emocjami. Mężczyźni najczęściej debatują między sobą o pracy, polityce, sporcie czy samochodach. Rzadko dotykają kwestii stosunków międzyludzkich.
- A jednak ojcostwo jest oparte na relacji z dziećmi. Dlatego klub ojca nas motywuje i umożliwia wymianę spostrzeżeń dotyczących naszego rodzicielstwa. Wyposażamy się tam w różne umiejętności, które nam pomagają poznawać i prowadzić nasze dzieci - informuje Jakub, jako jeden z liderów.
Wytyczyli trzy szlaki
Wraz z nowym rokiem Wrocławski Klub Ojca wprowadził nową formułę spotkań, dzieląc je na trzy działy.
- Ojcowie, którzy przychodzą do nas na spotkania, są na różnym etapie samoświadomości swojego ojcostwa i to nic złego, ale chcielibyśmy jeszcze bardziej dostosowywać treści do odbiorców. Dlatego proponujemy trzy ścieżki, które można realizować jednocześnie lub wymiennie - mówi Grzegorz Kowal.
Pierwsza forma jest najbardziej restrykcyjna. To spotkania pod okiem Jakuba Tarasiuka dla najbardziej świadomych i zapalonych, którzy mają za sobą spore doświadczenie. Obowiązują na nie zapisy, wymagają systematyczności i prowadzenia różnego rodzaju notatek oraz przemyśleń.
Druga opcja, kierowana przez Grzegorza Kowala, jest swobodniejsza, mniej zobowiązująca i bez wiążących deklaracji. To jednodniowe warsztaty, spotkania z prelegentami, luźno ze sobą powiązane tematycznie. Gościli już na nich m.in. Tomasz Rożek, Dariusz Sztylka i Dariusz Cupiał.
Trzeci cykl, któremu przewodzi Marek Zator, został stworzony na prośbę ojców, a chodzi o aktywne oraz kreatywne spędzanie czasu z dziećmi - warsztaty, treningi, gry i zabawy. W poprzednich dwóch formatach dzieci nie mogą uczestniczyć.
A poza tym wszystkim sami ojcowie spotykają się regularnie w ramach integracji na cotygodniowym graniu w piłkę koszykową i nożną w hali sportowej.
Nietypowi jak kosmici
- Niektóre kobiety traktują nas autentycznie jak kosmitów. Patrzą z przymrużeniem oka na jakąś tajemniczą grupę facetów, która zajmuje się czymś, co do tej pory było zarezerwowane tylko dla pań - spotkaniami o wychowaniu dzieci. Zaskakujemy ludzi, ale pozytywnie - przyznaje Grzegorz Kowal.
Michał Jasiewicz jest potrójnym ojcem i widzi, że klub nie stawia na to, żeby być idealnym, ale coraz lepszym rodzicem, żeby zadbać o swój rozwój w kontekście dzieci.
- Dzięki regularnym spotkaniom mam poczucie, że moje „ja” nie okazuje się najważniejsze, gdy przychodzę zmęczony z pracy. Każdy z maluchów mnie potrzebuje inaczej i dobrze, żebym swoją dość ograniczoną różnymi obowiązkami dobę wykorzystał z rodziną na maksa - opisuje 27-latek. Wrocławski Klub Ojca inspiruje go i pozwala odnaleźć potrzebną siłę psychiczną w wychowywaniu. Michał zyskał świadomość, czego naprawdę potrzebują jego pociechy.
- Czasem wśród mężczyzn panuje opinia, że przez pierwsze lata życia dzieci potrzebują jedynie matki, a ojciec może włączyć się intensywnie w ich życie dopiero później. To błędne przekonanie. Klub ojca otworzył mi oczy, że warto od samego początku walczyć o dobrą relację z dzieckiem - mówi dzisiaj M. Jasiewicz.
Niezwykle ceni sobie spotkanie z innymi ojcami, zderzenie się z ich opiniami. Widzi wtedy, że nie tylko on sam mierzy się z pewnymi trudnościami.
- Warto mieć stale na horyzoncie te najważniejsze wartości. A żeby ich z oczu nie stracić, musimy się odpowiednio formować - podsumowuje wrocławianin, zapraszając jednocześnie wszystkich ojców do podjęcia wyzwania, czyli dołączenia do klubu.