"Barka" musiała zabrzmieć na tej Mszy św. pogrzebowej. Choć tak trudno było ją śpiewać przez łzy. Mieszkańcy Pisarzowic nie wyobrażali sobie jednak, by zabrakło jej na ostatnim pożegnaniu ich niespełna 50-letniego przewodnika beskidzkiego, który pokazywał im św. Jana Pawła II , jakiego nie znali.
Odeszli do Domu Ojca w odstępie zaledwie dwóch dni - obaj zafascynowani osobowością, kapłaństwem, drogą do świętości św. Jana Pawła II - dokładnie w roku jego setnych urodzin, które przypadną w maju. 21 stycznia zmarł niespełna 50-letni Bogdan Pudełko - przewodnik beskidzki z Pisarzowic, dwa dni później - prawie 87-letni Stefan Jakubowski - niestrudzony budowniczy i opiekun kaplicy na Groniu Jana Pawła II.
26 maja 2012 roku Bogdan Pudełko przyprowadził 46 pisarzowickich parafian na Groń, gdzie o tym miejscu i Papieżu Polaku opowiedział im właśnie Stefan Jakubowski. To była pierwsza pisarzowicka wyprawa parafii: "Śladami Karola Wojtyły". Po niej przyszło trzynaście kolejnych - jak bardzo niezwykłych, chętnie opowiadają sami ich uczestnicy. Kiedy tylko ks. proboszcz Janusz Gacek ogłaszał kolejną wycieczkę z Bogdanem Pudełko, lista chętnych zapełniała się tak szybko, że nazajutrz już nie było wolnych miejsc. Zawsze jechał jeden autokar wypełniony do ostatniego miejsca reprezentacją wszystkich pokoleń pisarzowian. Spokojnie zebrałby się i drugi, i trzeci, ale ze względów bezpieczeństwa i logistycznych Bogdan zabierał zawsze jeden.
Od początku towarzyszyły im słowa, które ks. Wojtyła powiedział do oazowiczów w 1955 r. w Pewli Małej: "Chociaż wielu wędruje po górach, zapominając o Bogu, to my chodzimy tam, aby poznawać Boga i Jego świat".
Pisarzowianie pożegnali śp. Bogdana Pudełko - swojego niestrudzonego przewodnika po szlakach św. Jana Pawła II.- Ile myśmy się po drodze dowiedzieli od niego! Tak wielką miał wiedzę - zarówno o przyrodzie, geografii, jak i zwłaszcza nieznanych zupełnie szczegółach z życia Karola Wojtyły, później św. Jana Pawła II - opowiadają Barbara i Grzegorz Cieślakowie, uczestnicy wielu wypraw - i tych parafialnych i przyjacielskich - z Bogdanem. - Każdą wycieczkę miał opracowaną w najdrobniejszych szczegółach: postoje, modlitwa, Msza św. W plecaku taszczył mnóstwo książek i nagród dla dzieci, dla których organizował konkursy u celu naszych wypraw. Wszyscy go słuchali z ogromną uwagą. Potrafił skupić ludzi wokół siebie, zjednać swoim spokojem. Jeszcze słyszymy jego śmiech, który zawsze towarzyszył mu, kiedy w autokarze opowiadał nam "suchary" niczym Karol Strasburger z "Familiady". Bardziej cieszył nas ten jego śmiech niż same dowcipy... Zawsze dbał o wszystkich uczestników, a najbardziej o tych, którzy zostawali w tyle. Marzył o pielgrzymce do Santiago de Compostela Jakubowym szlakiem. Mówił, że teraz, kiedy córki już są dorosłe, żona się zgodzi, a praca mu to umożliwia, chciałby się tam wybrać pieszo, prosto z domu, z plecakiem i 20 zł w kieszeni... Dwa lata temu, w dziesięć osób, razem z Bogdanem wybraliśmy się na 45-kilometrową Ekstremalną Drogę Krzyżową górskimi szlakami z bielskiego kościoła pallotynów pod Szyndzielnią. Wyprawa, której nigdy nie zapomnimy. Przed rokiem szliśmy już bez Bogdana... Za to w jego intencji...
Bogdan Pudełko zmarł 21 stycznia po walce z ciężką chorobą. - Miał niesamowitą wolę życia. Nie ukrywał, że walczy z chorobą, mówił o tym, wierzył, że będzie dobrze - opowiadają Cieślakowie. W piątek 24 stycznia oni jak i wielu uczestników parafialnych wypraw wraz z najbliższymi Bogdana żegnali go podczas Mszy św. pogrzebowej, której przewodniczył ks. Adam Wandzel, wikariusz parafii.
- Modlimy się przez wstawiennictwo św. Jana Pawła II, przez którego wstawiał się Bogdan i w którego buty chciał niejako wchodzić, wędrując po górach, przestrzeniach, miejscach, po których ten święty orędownik chodził - mówił ks. Adam Wandzel rozpoczynając liturgię. W kazaniu zaś opowiedział jak bardzo górska pasja Bogdana przypomina duchową wędrówkę każdego chrześcijanina.
- Tym wydarzeniem, które dziś przeżywamy i przez życie Bogdana, Pan Bóg chce nam dać ostatnią naukę - mówił ks. Adam, wspominając jedną z wypraw, w której jemu także było dane wziąć udział. - Każde wyjście w góry z Bogdanem miało ten sam charakter - żeby nie tylko iść szlakami, po których wędrował Jan Paweł II, ale także poznawać, odkrywać przyrodę, góry, krajobraz, piękno flory i fauny, stworzonych przez Pana Boga. Życie to jedna wielka górska wędrówka. To jedno wielkie zmaganie się, wspinanie się przez trudy zmęczenia, poty, na szczyt.
Ks. Wandzel wspominał, że Bogdan przygotowywał wyprawę już na kilka miesięcy przed jej terminem. Każdą zaczynał od modlitwy i Mszy św. Podczas wyprawy z nim zawsze był czas na odpoczynek, by złapać oddech, nabrać sił. - W życiu potrzebne jest wytchnienie, odpoczynek, zjedzenie czegoś, by mieć siłę do dalszej wędrówki, do wejścia na szczyt. W tej perspektywie można powiedzieć, że my tutaj teraz odpoczywamy. Bo jesteśmy w drodze, której celem jest niebo - a zatrzymaliśmy się, aby posilić się Eucharystycznym Ciałem Pana Jezusa, byśmy nie ustali w drodze do celu.