107,6 FM

Można odejść na zawsze by stale być blisko

Drodzy słuchacze. Słyszymy się dziś ledwie chwilę przed Wszystkimi Świętymi i Dniem Zadusznych. Pomyślałem więc, że może dobrze byłoby porozmawiać, a może przynajmniej zachęcić do porozmawiania o śmierci.

Czemu? Bo śmierć dotyka wszystkich. I to oczywista oczywistość. Jest faktem nieunik­nionym i wcale nie jest czymś wyjątkowym. Tak naprawdę to tylko życie może być wyjątkowe, nawet jego ostatnie godziny i chwile. I to wła­śnie życie opisujemy, oceniamy, to przecież życie nas raduje i smuci.

Śmierć ma jednak w sobie to coś. Jak podpowiada ks. Jan Twardowski: śmierć tak bardzo ważna, bo się nie powtórzy.

Ta właśnie nie powtarzalność śmierci, niemożność jej wypróbowania wywołuje naszą obawę, nawet trwogę przed nią. Czemu? Bo, idąc tropem O. Zdzisława Kijasa śmierć odbieramy, jako targnięcie na nasze ży­cie, a życie właśnie uważamy za coś najcen­niejszego. Żeby chronić życie gotowi jesteśmy zro­bić niemal wszystko, wszystko oddać, nawet ostatni grosz.

A przecież, jak przeczytamy w Księdze Samuela: krok tylko dzieli mnie od śmierci.

I dobrze to wiedząc śmierć traktujemy, jako siłę, która nam to życie odbiera, której nie możemy przekupić, która przychodzi niezależnie od wieku, od czasu czy statusu społecznego. Boimy się śmierci, ponieważ kochamy życie. Bo ona jest, z tej naszej perspektywy zaprzeczeniem życia.

Zdaje nam się, nawet jesteśmy przekonani, że żyjemy w takim wolnomyślicielskim świecie granicznych doświadczeń i pewnej lekko duchowości. Poprzez wiedzę, naukę, wynalazki, odkrycia, filozofię i materializm praktyczny staramy się i zmieniamy świat i prawa nim rządzące. Wywyższamy, stawiamy na piedestał, prawie na ołtarze nowych bogów: pieniądze, sławę, inteligencję, wizerunek, nawet zdrowie stało się już bożkiem. Niezależnie jednak od tych wszystkich naszych starań i zabiegów, koniec jest dla każdego zawsze taki sam: postanowione ludziom raz umrzeć, jak napisze św. Paweł w Liście do Hebrajczyków.

Skupiliśmy się przede wszystkim na walce ze śmiercią. To prawda, że od lat prowadzona dodała nam kilka dodatkowych lat życia, ale śmierć i tak wciąż stoi u końcu naszej drogi i nie wiem czy per saldo przeciętna długość życia jakoś znacznie się wydłużyła? Zdaje mi się, że staliśmy się tak trochę zakładnikami tej walki ze śmiercią.

Spróbujmy popatrzeć na śmierć trochę inaczej. I znów wrócę do myśli O. Zdzisława Kijasa, przyznam, że dość zaskakującej, nawet szokującej. Mówi tak: śmierć w kontekście czasu i ziemskiej egzystencji jest czymś cudownym... ponieważ pomaga nam to życie szanować, wartościować je. Gdyby nie było perspektywy śmierci, to nie szanowalibyśmy życia. Bo tak jest, że tego, czego nie cenimy, tego też nie szanujemy. Nie szanujemy również tego, co mamy w nadmiarze. I gdyby nie było perspektywy śmierci w naszym ży­ciu, to ono nie stanowiłoby żadnej wartości. Patrząc na to od tej strony, śmierć jest dla nas jakimś błogosławieństwem. Jest pewnego rodzaju szkołą. Czas jest cenny tylko w perspektywie śmierci.

To bardzo pouczająca myśl: czas jest cenny tylko w perspektywie śmierci. Jakże łatwo i lekko przychodzi nam marnować czas, nawet nie wiedzieć kiedy, przelatuje nam między palcami.

Mówimy często, że w śmierci jest najpełniej wolni, bo nie dbamy już o opinię, o to, co o nas pomyślą, powiedzą, alby czy coś wy­pada, czy nie. W śmierci stajemy się autentyczni. Ale żeby być autentycznym w śmierci, trzeba być też auten­tycznym przez wcześniejsze życie. Nie zmieniamy się nagle, z dnia na dzień, Nawet nie jesteśmy w stanie. Żeby więc dobrze umierać, trzeba dobrze żyć.

Co to znaczy? Ano to, że to nie śmierć jest najważniejsza, ale życie, i nie tyle jego długość, choć o nią nam najbardziej chodzi i na nie niej nam najbardziej zależy, ile jego jakość. Najważ­niejsze jest życie, jego jakość. W procesach kandydatów na świętych nie ocenia się śmierci, ale ich życie.

I znów wrócę do ks. Twardowskiego, do Jego poezji. W trzech różnych wierszach pisał tak:

można odejść na zawsze
by stale być blisko

...                                                       

(...) naprawdę można kochać umarłych
bo właśnie oni są uparcie obecni

...

i chyba dlatego umieramy
żeby nas było widać i nie widać

 

I nie wiem, czy ten nasz dzisiejszy problem ze śmiercią nie bierze się właśnie z tej niezgody na to, że po śmierci nas już nie będzie widać? A przecież tak bardzo nam dziś zależy, żeby przede wszystkim być widzianym.

A może jest też i tak, że ten dzisiejszy strach przed śmiercią, to może bardziej z żalu za tym, co właśnie przemija niż z obawy przed tym, co po niej? A może tez i jeszcze dlatego, że nie wyobrażamy sobie tego naszego rodzinno towarzyskiego świata bez naszej w nim obecności?

Myślę jednak, i w to wierzę, że kiedy przychodzi konieczność opuszczenia tego świata, to żal za tym, co było wcale nie będzie większy od ciekawości tego, co przed nami: od ciekawości spraw Bożych.

Może więc warto częściej rozmawiać o śmierci, bo są to też rozmowy o życiu i wcale nie tylko o życiu tych, co już umarli.

Dziękuję już za uwagę i zapraszam za tydzień. ks. Piotr Brząkalik.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy