Siostra Damascena rozminowała kościół, Lauretta zamieniła habit na żołnierski mundur, Józefa była szefem wywiadu, a matka Matylda zorganizowała siatkę zakonnej pomocy, która w okupowanej Warszawie uratowała kilkuset Żydów.
Boromeuszka s. Damascena, charakterna Ślązaczka, w swoim zgromadzeniu zajmowała się prostymi pracami. Była też zakrystianką w kościele św. Antoniego w Rybniku. Kiedy wojska niemieckie w kościele zorganizowały punkt obrony, boromeuszka, mimo decyzji przełożonej o ewakuacji, spokojnie sprzątała naczynia liturgiczne, zabezpieczała święte obrazy. Gdy rozgorzała walka, pomagała rannym i grzebała zmarłych. Ale kiedy zobaczyła, że czerwonoarmista łomem próbuje otworzyć drzwi tabernakulum, z krzykiem skoczyła ku niemu i zasłoniła Najświętszy Sakrament. Napastnik uciekł, a siostra w tobołku wyniosła spod ostrzału konsekrowane hostie.
Książkę „Wojenne siostry” można zamówić TUTAJ.
Kiedy wróciła, kościół był już zaminowany. Wraz z miejscowym rzeźnikiem, przekupili żołnierzy kiełbasą, żeby zablokowali detonator. Wtedy Damascena wróciła do kościoła i poprzecinała druty prowadzące do umieszczonych na wieżach materiałów wybuchowych. Niezwykłą odwagą siostra wykazała się także później, gdy Rosjanie próbowali okraść kościół. Rzuciła się na napastników, krzycząc: "Wy diabły!". I chociaż wycelowali w nią lufy karabinów, nie strzelili. Posłusznie się... wycofali.
Takich historii niezwykłych, bohaterskich zakonnic jest w książce Agaty Puścikowskiej "Wojenne siostry" aż 19. "Aż", czy tylko? Bo chciałoby się poczytać więcej o takich postaciach, jak elżbietanka s. Elżbieta Król, która własnymi rękami wyniosła bombę zegarową z kościoła, czy s. Józefa Kozieł, która troskliwie opiekowała się schorowanym kard. Stefanem Wyszyńskim, a w czasie wojny była odważną, nieustępliwą komendantką powiatu sandomierskiego i szefem tamtejszego wywiadu. Spośród bohaterek książki czasu jej wydania dożyły dwie.
- Podczas pisania miałam wielkiego "kaca moralnego", co wybrać, czyją historię umieścić w książce, bo materiału było tak dużo. O samych dzielnych szarytkach mogłabym napisać dwa tomy - mówiła autorka podczas prezentacji książki w Centrum Medialnym KAI w Warszawie.
Wyraziła jednak nadzieję, że publikacja zachęci zakony do odkrywania, pogłębiania i ujawnienia pięknych kart ich historii i wyjątkowych postaci. Przyczyni się też do sprostowania krzywdzącego stereotypu cichego i niejako biernego życia w zakonie. A przede wszystkim będzie oddaniem bohaterkom w habitach należnego miejsca w naszej historycznej pamięci.
- Jest to książka o kobietach: energicznych, często bardzo dobrze wykształconych, ze zdolnościami menedżerskimi, doskonałych organizatorkach i prekursorkach, niejednokrotnie wyprzedzających swoją epokę - ocenił prowadzący spotkanie Marek Zając.