- Dlaczego dzisiaj nie umiemy przekonać do siebie ludzi, którzy żyją w świecie? Ważny jest sposób, w jaki dajemy siebie. Można bowiem do siebie zrażać - mówił bp Andrzej Czaja na kongresie ruchów, wspólnot i stowarzyszeń.
Diecezjalny kongres ruchów, wspólnot i stowarzyszeń, który odbywał się w sobotę 12 października w kościele Ducha Świętego w Opolu-Winowie, zakończył się wieczorną Mszą św. Przewodniczył jej biskup opolski Andrzej Czaja.
- Liturgia słowa zwraca nam dziś uwagę, że trzeba dziękować przede wszystkim za zbawienie. Dziękować to wyznawać mężnie wiarę i zdecydowanie odstępować na co dzień od bałwochwalstwa. Dziękować to też uwielbiać Pana i trwać przed Nim na kolanach - mówił bp Andrzej Czaja.
Nawiązując do słów św. Pawła z drugiego czytania: „Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida”, podkreślał, że jest to wezwanie do dzieła ewangelizacji. - Nie możesz się zatrzymać z tym, co od Boga otrzymałeś. Trzeba się tym podzielić, trzeba temu dać świadectwo. (…) Dochodzimy do tego, dlaczego dzisiaj tak często papież woła w naszą stronę, byśmy byli uczniami-misjonarzami. To nasza tożsamość. To być albo nie być chrześcijaninem. Uczniostwo i ewangelizacja są wpisane w naszą tożsamość chrześcijańską - w homilii tłumaczył ordynariusz. Podkreślał, że uczniostwo i ewangelizacja są też drogą do wyrażenia Bogu wdzięczności za zbawienie.
- Sprawdzianem naszego uczniostwa jest wzajemna miłość. Trzeba się tego pilnie uczyć i to czynić: miłować się wzajemnie. To znaczy życie dawać, życiem się dzielić. Ale tak trzeba życie dawać, żeby drugiego do siebie nie zrażać, ale żeby otwierać drugiego na siebie i na Jezusa - mówił biskup Czaja. - Tu mamy odpowiedź na pytanie, dlaczego dzisiaj nie umiemy przekonać do siebie ludzi, którzy żyją w świecie, także naszych braci w wierze, którzy zobojętnieli. Nie da się ich na siłę przyciągnąć. Ważny jest sposób, w jaki my dajemy siebie. Można bowiem zrażać. Można nawet ranić, krzywdzić, gdy się wymusza, gdy się manipuluje. To są mechanizmy, które też czasem zakradają się w życie wspólnoty i potem wspólnota jest chora, nie owocuje, nie pociąga, a odpycha. Niby wszyscy dają, ale dają tak dają, że do siebie zdradzają.
Kongres odbywał się pod hasłem "Ja żyję i chcę, abyś żył". Anna Kwaśnicka /Foto GośćOrdynariusz podkreślał też, że w przepowiadaniu Kościoła i pasterzy nie może być obrażania ludzi. - Nie możemy tak głosić, żeby polaryzować, żeby stawiać po kątach. Bo my mamy włączać, a nie wyłączać, nie ekskomunikować, a integrować z Kościołem. To jest bycie uczniem na miarę Chrystusa - tłumaczył.
- Uczniostwo ściśle wiąże się z misyjnością. Moja misja wyraża się w tym, że ja otwieram, a nie zamykam, że robię wszystko, by jednać, a nie jątrzyć, aby była wzajemność. Wzajemność jest tak wymagająca, że jeśli chcemy jej sprostać, to musimy być uczniami-misjonarzami. Ale trzeba też być misjonarzem-uczniem wobec świata, a więc wychodząc bez obaw, bez lęków, słucham, co w świecie się dzieje, nie jestem przemądrzały, uczę się świata, nie stawiam się ponad światem. Bo taka postawa misjonarza sprawia, że nikt go nie chce słuchać czy przyjąć - nauczał biskup opolski. I zakończył homilię podpowiedzią: - Jeśli chcemy być uczniami-misjonarzami, to nie ma innej drogi niż bycie coraz bardziej wiernymi naśladowcami Chrystusa we wszystkim.
Czytaj także: