"Ach, krolu wieliki nasz, / Coż ci dzieją Męszyjasz, / Racz mię mych grzechow pozbawić, / Bych mogł o twych świętych prawić. / Żywot jednego świętego, / Coż miłował Boga swego, / Cztę w jednych księgach o nim. / Kto chce słuchać, ja powiem." Tak zaczyna się najstarsza polska wersja legendy o dzisiejszym świętym
"Ach, krolu wieliki nasz, / Coż ci dzieją Męszyjasz, / Racz mię mych grzechow pozbawić, / Bych mogł o twych świętych prawić. / Żywot jednego świętego, / Coż miłował Boga swego, / Cztę w jednych księgach o nim. / Kto chce słuchać, ja powiem." Tak zaczyna się najstarsza polska wersja legendy o dzisiejszym świętym. Autor tego napisanego wierszem tekstu jest anonimowy, choć można podejrzewać, że był to duchowny pochodzący z Mazowsza. A dlaczego ów duchowny wybrał sobie za bohatera właśnie dzisiejszego patrona, św. Aleksego? To akurat oczywiste. Bo był w średniowieczu niezwykle popularny. Realizował bowiem swoim życiem ideał ascetyczno-pustelniczy. W skrócie : bogaty z domu rzymski młodzieniec ma wielki dylemat. Z jednej strony chce być posłuszny rodzicom, a ci chcą by się ożenił. Z drugiej pragnie swoje życie poświęcić na wyłączność Bogu. Jest V wiek, koncepcja wspólnotowego życia zakonnego jest jeszcze w powijakach, rozwija się natomiast ideał życia ascetycznego. I Aleksy o takim życiu marzy. Postanawia więc zrobić, co następuje. Wypełnia wolę rodziców, ale jeszcze tego samego dnia potajemnie opuszcza swój dom. No może niezupełnie potajemnie, bo swój zamiar wyjawia wcześniej świeżo poślubionej małżonce, której przyszłość została właśnie tym ślubem zabezpieczona. Gdzie udaje się Aleksy, gdy postanawia całkowicie oddać się w ręce Boga? Oczywiście do Ziemi Świętej. Żył tam z jałmużny. W Edessie jako żebrak budował wszystkich swoją niezwykłą pobożnością. Dzielił się z ubogimi wszystkim, co mu tylko zbywało. Gdy wzbudził swoim życiem zbyt duże zainteresowanie, ukrył się przed naśladowcami i ciekawskimi tam, gdzie według porzekadła zwykle jest najciemniej. Po prostu powrócił do Rzymu, do swojego rodzinnego domu, gdzie - nierozpoznany - przeżył 17 lat w maleńkiej celi pod schodami. Mając na wyciągnięcie ręki wszystkie należne mu dobra, spędził resztę życia w ubóstwie, na modlitwie i nawiedzaniu sanktuariów rzymskich. Dopiero gdy umarł, tożsamość św. Aleksego stała się powszechnie znana. Znaleziono bowiem w jego ręku kartkę z opisem życia. Według legendy jego śmierć bardzo trudno było przeoczyć, gdyż zwiastować ją miały dzwony wszystkich świątyń Wiecznego Miasta. To tylko legenda, ale coś jest na rzeczy, że nasze oczy bywają często na uwięzi i bez takiego ostrzegawczego dzwonka na przebudzenie nie dostrzegamy dobra, które mamy pod samym nosem. A skoro już mowa o św. Aleksym, to na koniec przywołajmy jeszcze dwa imiona, które pojawiają się w żywocie dzisiejszego patrona. Jak nazywał się jego ojciec i matka, która nosiła zresztą to samo imię co żona? Eufemiusz i Agle, albo po staropolsku, Eufamijan i Aglijas, która była ubóstwu w czas. Czyli niosła pomoc ubogim. Dlatego św. Aleksy mógł zamieszkać pod schodami swego własnego rodzinnego domu.