Mijają lata, a tutaj - jak okiem nie spojrzeć – spokój. Owszem, w kolejnych wyborach zwyciężają raz ci, raz tamci, ale summa summarum jest spokój. Możemy przez lata modlić się w tym samym parafialnym kościele, nikt nikogo nie zamyka w więzieniu za odmienne poglądy.
Mijają lata, a tutaj - jak okiem nie spojrzeć – spokój. Owszem, w kolejnych wyborach zwyciężają raz ci, raz tamci, ale summa summarum jest spokój. Możemy przez lata modlić się w tym samym parafialnym kościele, nikt nikogo nie zamyka w więzieniu za odmienne poglądy. O paleniu na stosie także już nie pamiętamy – dziś, co najwyżej, politycy grillują się nawzajem w mediach. Sielanka. Naprawdę. A żeby nam to uświadomić, a jednocześnie w formie "memnto" przypomnieć, jak sprawy mogą przybrać zły obrót, jest dzisiaj wspominany on – jeden z angielskich męczenników z XVI wieku. Przyszedł na świat około roku 1535, gdy spokojna, wręcz flegmatyczna rzeczywistość Anglii, właśnie ulegała rozbiciu za sprawą króla Henryka VIII i jego małżeństwa z Anną Boleyn. Ponieważ konieczne było do tego unieważnienie jego poprzedniego związku z królową Katarzyną Aragońską - na co nie zgodził się papież - król zerwał z Rzymem i ustanowił się głową Kościoła anglikańskiego. Co zrobił w tej sytuacji nasz dzisiejszy patron, wychowywany przez rodziców po katolicku? Postanowił przeczekać szaleństwo króla, co było tym łatwiejsze, że mieszkał na końcu świata, w maleńkiej miejscowości w hrabstwie Lincolnshire. No i się doczekał: w roku 1547 umiera król Henryk VIII, w 1553 jego syn Edward VI, a na tron wstępuje córka królowej Katarzyny, katoliczka, Maria Tudor. To idealny czas dla bohatera naszej dzisiejszej historii, by wstąpić do seminarium i przyjąć w roku 1558 święcenia kapłańskie. Kłopot tylko w tym, że dokładnie w tym samym czasie królowa Maria umiera, a na tron wstępuje córka Anny Boleyn – Elżbieta I. I tak po kilku latach rekatolizacji Anglii, następuje renesans anglikanizmu. Nasz świeżo wyświęcony kapłan próbuje jeszcze czas jakiś służyć wiernym katolikom w rodzinnym Lincolnshire, ale wobec nasilenia prześladowań i zakazu sprawowania Mszy św. w rycie katolickim, ucieka do Walii. Tam po 3 latach zostaje jednak zadenuncjowany, ujęty i osadzony w więzieniu. Za co? Za odprawianie Mszy św. i za wierność Kościołowi. Od 14 lipca 1561 roku przesiedzi w różnych miejscach odosobnienia łącznie dwanaście lat. Będzie to dla niego okres duszpasterzowania pośród osadzonych i jednania z Kościołem odstępców. Będzie to także czas wzrastania w jego sercu odwagi. Odwagi, by iść za Jezusem na przekór wszystkiemu. To dlatego w 1571 roku proponuje, by zamiast bł. Jana Storeya, zaprowadzić na szafot właśnie jego. Rok później pisze memoriał, w którym utrzymuje, że królowa Elżbieta powinna się poddać orzeczeniom papieskim, bo na skutek nieposłuszeństwa została słusznie zdeponowana. Ostatecznie 19 czerwca 1573 roku zostaje uznany winnym zdrady stanu i skazany na powieszenie, wypatroszenie i poćwiartowanie. Kto taki? Błogosławiony Tomasz Woodhouse, kapłan i męczennik, któremu przyszło żyć w naprawdę trudnych czasach.