W rozmowie z "Gościem Krakowskim" metropolita senior podsumowuje czas swojej posługi u boku Jana Pawła II i później w Krakowie. Zdradza także, czy czuje ciężar upływającego czasu.
A jednak podnoszą się głosy kwestionujące tę świętość.
Należałoby zapytać, komu na tym zależy. Spotykam się z ludźmi, dla których Jan Paweł II jest punktem odniesienia i wzorem, dla których pozostaje autorytetem życiowym i duchowym przewodnikiem. Takich ludzi jest wielu. Widzę ich w świątyniach w całej Polsce i poza jej granicami, spotykam ich w Krakowie, docierają do mnie różne świadectwa spotkania ze świętością Jana Pawła II. Prawda medialna nie zawsze jest zgodna z rzeczywistością. Widzę i doświadczam czegoś zupełnie innego. Widzę miłość i oddanie wielu ludzi, którzy szukają w Ojcu Świętym mistrza i nauczyciela.
Ostatnio kilka razy Ksiądz Kardynał musiał publicznie bronić papieża.
Nie ma we mnie zgody na to, by szargano pamięć o nim i fałszywie oskarżano. Nie mogę się temu biernie przyglądać. Jan Paweł II był człowiekiem Ewangelii i miłości do drugiego człowieka. Był w tym nieskazitelny i jednoznaczny. Wciąż żyją ludzie, którzy byli tego świadkami i na własne oczy widzieli jego troskę o najsłabszych i potrzebujących, jego wysiłki zmierzające ku temu, by Kościół był coraz bardziej ewangeliczny. Proces kanonizacyjny ostatecznie potwierdził heroiczność jego miłości do Boga, która wyrażała się w całkowitym oddaniu na modlitwie, w posłudze pasterza, w słowach i czynach. Dlatego jestem pewien, że próby splamienia pamięci o nim są daremne, choć bolesne dla wszystkich, którym papież był i jest bliski. Również dla mnie. Pamiętajmy też i o tym, że Jan Paweł II był w wielu środowiskach kontestowany. Nazywał rzeczy po imieniu, a gdy chodziło o człowieka i obronę jego praw, był stanowczy i wyrazisty. Dostrzegał w świecie nasiona i owoce cywilizacji śmierci, liczne formy zamachów na ludzkie życie, nieposzanowania i deptania godności człowieka. To budziło i nadal budzi sprzeciw. Paradoksalnie mówiąc, ataki na Ojca Świętego są świadectwem, że jego oddziaływanie jest wciąż silne, a nauczanie - nadal żywe i aktualne.
Czy sanktuarium jemu poświęcone na Białych Morzach w Krakowie jest dziełem życia Księdza Kardynała?
Tak się mówi. Ja jednak jestem daleki od przypisywania sobie zasług, bo nie byłoby tego sanktuarium, gdyby nie pragnienia ludzi, którzy chcieli, by w Krakowie powstało miejsce, gdzie można duchowo spotkać się z papieżem, powierzyć mu swoje sprawy, modlić się za jego wstawiennictwem. Dziś to miejsce tętni życiem. Wystarczy przyjść na niedzielną Mszę, by zobaczyć świątynię wypełnioną ludźmi, zwłaszcza młodymi rodzinami. Cieszy mnie dziecięcy gwar, który się wówczas rozlega, bo to daje nadzieję, że pamięć o papieżu z Krakowa przejmą następne pokolenia. To sanktuarium jest jego domem. Ono wyrosło z ludzkiej miłości do św. Jana Pawła II, a w jego budowę, którą przez lata kierował z poświęceniem ks. Jan Kabziński, angażowali się nie tylko wierni z Polski. Dlatego jest ono własnością Kościoła powszechnego, a jego kolejni opiekunowie - tylko stróżami tego miejsca.