W czuwaniu modlitewnym, które odbyło się na dziedzińcu krakowskiej kurii, wzięli udział zarówno krakowianie, jak i turyści.
Pani Zofia nie pamięta, podczas której pielgrzymki Jana Pawła II do Polski po raz pierwszy przyszła pod papieskie okno, by posłuchać słów Ojca Świętego. Ale jedno jest pewne - na tym jednym razie się nie skończyło i potem przychodziła podczas kolejnych pielgrzymek, aż do ostatniej.
- Po śmierci papieża też tu przyszłam. Chwilami aż ciężko uwierzyć, że to było 14 lat temu. Doskonale pamiętam, jaka w całym Krakowie panowała przedziwna cisza, przerywana tylko bijącymi dzwonami w kościołach, a ludzie przekazywali sobie tę smutną wiadomość i instynktownie przychodzili na Franciszkańską 3. Przychodziliśmy tutaj także w kolejne dni, aż do pogrzebu Ojca Świętego - wspomina.
Mieszka w Krakowie, często więc przechodzi obok papieskiego okna i zawsze czuje wtedy w sercu wzruszenie. Wszak tyle ważnych słów Jana Pawła II od razu się wówczas przypomina... - Z potrzeby serca na Franciszkańskiej jestem też co roku w rocznicę śmierci papieża. Po co? Żeby się modlić, to przede wszystkim, ale też żeby ciągle na nowo czuć w sercu tę jedność, która panowała między Polakami w 2005 roku. I żeby przypominać sobie nauczanie papieża - tłumaczy pani Zofia.
Tak jak ona myśli wiele osób, które 2 kwietnia wypełniły zarówno dziedziniec krakowskiej kurii, jak i plac przed bazyliką ojców franciszkanów. Podczas czuwania, które prowadzili ks. Łukasz Michalczewski, diecezjalny duszpasterz młodzieży, i ks. Paweł Gałuszka, dyrektor Wydziału Rodzin Kurii Metropolitalnej w Krakowie, modlitwy i śpiewu nie brakowało. Podobnie jak wzruszenia oraz zadumy, gdy wyświetlane były fragmenty najważniejszych wystąpień Jana Pawła II.
- Cieszę się, że jest nas dzisiaj tak wielu. Bo to znaczy, że pamiętamy i że w sercu mamy miłość do Jana Pawła II - bez względu na wszystko, co się w ostatnim czasie mówi w mediach. A jego głos i to, co do nas przez lata mówił, zawsze dobrze usłyszeć - przekonywała pani Joanna, a pani Katarzyna tłumaczyła, dlaczego przyszła razem z córką: - Gdy papież umarł, Klaudia miała kilka miesięcy, ale w domu zawsze dużo jej o nim mówiliśmy. I mówimy dalej, bo chcemy, żeby i w jej pokoleniu pamięć o Janie Pawle II była żywa.
Po godz. 21 krótkie przemówienie wygłosił metropolita krakowski.
- 2 kwietnia 2005 r. o godz. 21.37 dla wielu z nas kończyło się coś ważnego, mieliśmy poczucie, jakbyśmy tracili ojca. Jednocześnie w apartamentach w Watykanie rozbłysły światła i rozległ się śpiew "Te Deum". Bo Jan Paweł II narodził się wtedy dla nieba - zauważył abp Marek Jędraszewski. - Dlatego zanosimy do niego tak wiele próśb modlitewnych, wierząc w jego wstawiennictwo. On żyje w naszej pamięci i w Kościele powszechnym.
Podkreślił też, że Ojciec Święty do chwili śmierci przygotowywał się przez wiele lat, zbliżał się do niej z pokojem w sercu, bo żył w nim Chrystus.