W kuchni Fundacji św. Antoniego w Ustroniu Mirosław Kohut zazwyczaj urzęduje sam. Ale przez minione cztery dni krzątało się tam nawet nie sześć, a ponad czterdzieści kucharek i na pewno było co jeść.
– Te warsztaty, to wspaniała sprawa. Ludzie przychodzą, uczą się, integrują. Są wśród nich ubodzy, jak i ci, którzy z tego miejsca nie muszą korzystać, ale chcą przyjść: spotkać się, porozmawiać, być z innymi – mówią Tadeusz Browiński i Anna Suchanek. – A my marzymy, żeby takie warsztaty były organizowane co najmniej dwa razy w roku, by ludzie się poznawali w fajnej atmosferze, przy stole: starsi, młodsi, o różnej zasobności portfela – a potem wspierali się także w codzienności.
Wśród uczestników warsztatów była pani Krystyna. – Przychodziłam przez wszystkie cztery dni. Nauczyłam się wielu rodzajów zróżnicowanych składnikowo sałatek, farszów do mięs. A przede wszystkim było bardzo wesoło.
– Mogłam przyjść dopiero w ostatnim dniu, ale cieszę się, że Pan Jezus mnie przyprowadził do takich dobrych ludzi - dodaje pani Stanisława, na co dzień korzystająca z obiadów w fundacyjnej stołówce. - Bardzo lubię gotować, ale jestem osobą samotną i schorowaną. Większość pieniędzy muszę wydawać na leczenie. Tym bardziej jestem szczęśliwa, że są tu tacy dobrzy ludzie.
Szef kuchni - Mirosław Kohut przy pracy
Urszula Rogólska /Foto Gość
Panie Zofia i Jadwiga o warsztatach dowiedziały się w kościele: – Postanowiłyśmy, że pójdziemy na stare lata się czegoś nauczyć: o diecie, o poszanowaniu żywności, o ekonomii. Było bardzo interesująco. Nauczyłyśmy się wielu dietetycznych przepisów, zapamiętamy, jak właściwie gotować płatki owsiane, a naszym hitem jest przepis na domowe wędliny – wystarczy na przykład taki schab gotować przez trzy dni po dziesięć minut!
Inne uczestniczki, Barbara i Krystyna, podkreślają, że wszystkie potrawy były bardzo smaczne i zróżnicowane pod względem doboru składników. – Spodobały się nam różne ciekawe połączenia sałatkowe, miksy owocowo-warzywne, wspaniałe sosy z wykorzystaniem słodkiej musztardy, oleju, octu balsamicznego. Gotowanie to jedno, a spotkanie z kimś, kogo się dawno nie widziało, to drugie. Wspaniałe były wykłady o dietach, ziołolecznictwie czy kosmetykach. Jesteśmy wdzięczne, że coś takiego jak te warsztaty zaistniało i prosimy o więcej.